Publicysta „Corriere della Sera” wyraził opinię, że dwie ostatnie kadencje sekretarzy generalnych NATO – Javiera Solany i Jaapa de Hoop Scheffera udowodniły, że osoba na tym stanowisku musi być przede wszystkim „mile widziana” przez Stany Zjednoczone.
Szef Sojuszu Północnoatlantyckiego jest bowiem „wykonawcą polityki, o której decydują głównie w Waszyngtonie".
„Tu nie chodzi o wybór lidera, ale eksperta do spraw stosunków międzynarodowych, sympatycznego dla możliwie jak największej liczby przyszłych rozmówców i nielubianego przez jak najmniejszą liczbę tych, z którymi będzie musiał negocjować" – podsumowuje komentator włoskiego dziennika Sergio Romano, były ambasador Włoch w Moskwie.
Jego zdaniem stanowisko to nie jest „funkcją polityczną".
Jednocześnie publicysta zauważa, że Włochy nie są zainteresowane tym stanowiskiem dla swego rodaka, a bardziej interesuje je fotel zastępcy sekretarza generalnego, przeznaczony dla zawodowego dyplomaty.
PAP
„Tu nie chodzi o wybór lidera, ale eksperta do spraw stosunków międzynarodowych, sympatycznego dla możliwie jak największej liczby przyszłych rozmówców i nielubianego przez jak najmniejszą liczbę tych, z którymi będzie musiał negocjować" – podsumowuje komentator włoskiego dziennika Sergio Romano, były ambasador Włoch w Moskwie.
Jego zdaniem stanowisko to nie jest „funkcją polityczną".
Jednocześnie publicysta zauważa, że Włochy nie są zainteresowane tym stanowiskiem dla swego rodaka, a bardziej interesuje je fotel zastępcy sekretarza generalnego, przeznaczony dla zawodowego dyplomaty.
PAP