Obama przyleciał do Bagdadu z Turcji, która była ostatnim etapem jego europejskiej podróży.
"Dzięki wam Irak ma możliwość decydowania o sobie jako demokratyczny kraj. To niezwykłe osiągnięcie" - oświadczył. Jego deklaracje spotkały się z aplauzem ok. 600 zgromadzonych żołnierzy.
Amerykański prezydent powiedział żołnierzom, że najbliższe półtora roku będzie dla nich "krytycznym okresem". Odniósł się w ten sposób do planowanego terminu wycofania z Iraku wszystkich bojowych wojsk USA pod koniec sierpnia 2010. Dodał, że powrót żołnierzy do kraju zależy od zapewnienia, że "Irak jest stabilnym miejscem, a nie bezpiecznym schronieniem dla terrorystów".
W sumie od marca 2003 roku w Iraku zginęło 4266 amerykańskich żołnierzy. Obama zaznaczył, że amerykańskie siły "spisały się wspaniale", działając w "ogromnym napięciu".
Biały Dom podał, że dowódca sił USA w Iraku generał Ray Odierno powiedział prezydentowi, że nawet biorąc pod uwagę ostatnie zamachy bombowe w Iraku można ocenić, że sytuacja poprawiła się od początku amerykańskiej inwazji. Odierno witał Obamę po jego przylocie do irackiej stolicy.
Tylko we wtorek w wybuchu samochodu-pułapki w bagdadzkiej dzielnicy zamieszkanej przez szyitów zginęło osiem osób, a 14 zostało rannych. W poniedziałek w serii zamachów w Bagdadzie zginęły co najmniej 32 osoby.
Obama wyraził też nadzieję, że jego wizyta w Iraku pozwoli rozwiązać pewne problemy przed planowanymi na koniec roku wyborami parlamentarnymi. "Jest ważne, byśmy użyli wszystkich swoich wpływów, aby zachęcić partie do rozwiązania sporów w słuszny sposób. Myślę, że moja obecność może w tym pomóc" - dodał.
Ze względów bezpieczeństwa Biały Dom nie informował wcześniej o wizycie. Rzecznik Białego Domu Robert Gibbs wyjaśnił, że prezydent wybrał się do Iraku, a nie Afganistanu nie tylko z powodu bliskości Turcji, ale też dlatego, że w tym kraju "postęp zależy od rozwiązań politycznych".
Biały Dom informował wcześniej, że ze względu na złą widzialność, która uniemożliwi przelot śmigłowcem, Obama będzie jedynie telefonicznie rozmawiał z przywódcami Iraku. Później podano jednak, że osobiście spotka się z premierem Nurim al-Malikim.
To trzecia wizyta Obamy w Iraku, ale pierwsza od objęcia prezydentury w styczniu.
Pod koniec lutego prezydent zapowiedział, że odziały bojowe wycofają się z Iraku do sierpnia przyszłego roku. Potem w Iraku pozostanie jeszcze od 35 do 50 tysięcy żołnierzy tzw. sił przejściowych. Ich zadaniem ma być szkolenie wojsk irackich i doradzanie im, prowadzenie operacji antyterrorystycznych oraz ochrona cywilnej misji amerykańskiej w Iraku.
Do końca 2011 roku z Iraku mają zostać wycofani wszyscy żołnierze amerykańscy.Amerykański prezydent Barack Obama potwierdził we wtorek w rozmowie z irackim premierem Nurim al-Malikim, że zamierza dotrzymać terminu wycofania bojowych sił USA z Iraku w sierpniu 2010 roku.
Obama spotkał się z Malikim w siedzibie dowódcy sił USA w Iraku, w bazie wojskowej pod Bagdadem. Do Iraku prezydent przyleciał z niezapowiedzianą wizytą ze Stambułu. Turcja była ostatnim etapem jego europejskiej podróży.
Obama powtórzył w relacji dla dziennikarzy po spotkaniu z premierem, że ostatecznie wszystkie amerykańskie wojska opuszczą Irak do 2011 roku, a oddziały bojowe - do końca sierpnia 2010 roku.
Jak dodał, zapewnił ponadto szefa irackiego rządu, iż Stany Zjednoczone "nie mają żadnych roszczeń do irackiego terytorium i zasobów".
Amerykański prezydent "zdecydowanie zachęcał" też Malikiego, by zabiegał o zjednoczenie irackich frakcji politycznych, w tym włączenie sunnitów do rządu i służb bezpieczeństwa.
Maliki zaapelował z kolei do zagranicznych inwestorów, by wrócili do Iraku, zaznaczając, że kraj stał się bardziej stabilny. Zapewnił ponadto, że "osiągnięty postęp w kwestii bezpieczeństwa będzie kontynuowany".
ab, pap, keb