"Oświadczam - faktu owego zestrzelenia ja, a także inne osoby z ówczesnego kierownictwa MON oraz Sztabu Generalnego - nie pamiętają" - napisał Jaruzelski. Dodał, że "zupełnie niezrozumiałe są adresowane do mnie medialne 'sensacje'".
"A w ogóle jak można odnosić do MON rzekomo polską decyzję o zestrzeleniu owego samolotu? Ani pilot nie był osobą wojskową, ani samolot AN-2 nie należał do lotnictwa sił zbrojnych" - oświadczył Jaruzelski, podkreślając, że "zależy mu na pilnym wyjaśnieniu tej sprawy".
W lutym 2008 r. PAP opisała śledztwo pionu śledczego IPN w Warszawie w sprawie zestrzelenia w 1975 r. nad Czechosłowacją polskiego samolotu, którym pilot chciał uciec na Zachód. Dionizy B. zginął, gdy czeski myśliwiec zestrzelił jego maszynę - co miało nastąpić za zgodą polskich władz.
PAP pisała wtedy, że IPN chce wystąpić do strony czeskiej o materiały sprawy; poszukuje też jej dokumentów w archiwach wojska PRL. IPN ma nadzieję, że pozwoli to ustalić, kto z polskich władz odpowiada za przestępstwo przekroczenia uprawnień, które doprowadziło do śmierci pilota. IPN kwalifikuje ten czyn jako komunistyczną zbrodnię zabójstwa - za co grozi nawet dożywocie.
W czwartek rzecznik IPN Andrzej Arseniuk powiedział, że "wniosek do czeskich władz jest w przygotowaniu". Przyznał, że "pewne opóźnienie" w całej sprawie zostało spowodowane przez zmianę prokuratora prowadzącego sprawę.
Śledztwo IPN toczy się "w sprawie przekroczenia w lipcu 1975 r. uprawnień przez nieustalonego funkcjonariusza publicznego z Dowództwa Wojsk Obrony Powietrznej Kraju". Według IPN, przestępstwo polegało na wydaniu - wbrew obowiązującym w Polsce regulacjom prawnym, za pośrednictwem Centralnego Stanowiska Dowodzenia Obrony Powietrznej CSRS w Pradze - zgody na zestrzelenie przez czeski myśliwiec polskiego samolotu cywilnego. IPN analizuje też procedury prawne całej sytuacji.
We wtorek praski dziennik "Mlada fronta Dnes" napisał, że "ówczesne organy władzy próbowały sprawę wyciszyć i przedstawić jako awarię. W dokumentacji używa się pojęć 'katastrofa', 'upadek samolotu', czy 'wypadek'".
Według czeskiej gazety, pilot, który zestrzelił samolot wiedział, że rozkaz został wydany wbrew prawu i kilkakrotnie upewniał się, czy jest ważny. "Byłem żołnierzem i wypełniałem rozkazy" - powiedział. Po lądowaniu najprawdopodobniej mu przekazano, że zgodę wydał ówczesny polski minister obrony gen. Wojciech Jaruzelski. Z dokumentacji z tamtego okresu wynika, że dowódcy czechosłowackiej obrony powietrznej konsultowali atak na polski samolot z kolegami w Warszawie, a ci ostatecznie zgodzili się na zestrzelenie - napisał czeski dziennik.ab, pap