Były prezydent, który w czwartek przebywał w Mediolanie na zjeździe z okazji 20-lecia upadku komunizmu, odnosząc się do polemiki w Polsce na temat swego udziału w zjeździe Libertas w Rzymie 1 maja oświadczył: "Teraz oskarżają mnie o wszystko, o to że się sprzedałem, że zdradziłem, ale tak nie jest".
"Jako członek grupy refleksyjnej Mędrców UE uważam, że moim obowiązkiem jest rozmawiać ze wszystkimi i sądzę, że ta Europa potrzebuje krytyki i kontroli; gdyby mnie nie unikał, spotkałbym się nawet z szatanem, żeby powiedzieć mu, że Bóg istnieje" - podkreślił Wałęsa.
Następnie dodał: "Ganley podoba mi się, bo szuka alternatywnych rozwiązań, bez ulegania ślepej ideologii konsensusu".
"Bardzo się stara, by pokonać opór establishmentu, w Brukseli wszyscy są przeciwko niemu, na pewno się z nim jeszcze spotkam" - stwierdził Wałęsa tydzień po swym wystąpieniu na zjeździe Libertas w Rzymie.
Wyraził opinię, że tak jak z Ganleyem, należy również podjąć dialog z prezydentem Białorusi Alaksandrem Łukaszenką.
Zdaniem Wałęsy Europejczycy nie potrafią rozmawiać ze sobą i - jak ocenił - "w obliczu braku zgody nie robią nic innego tylko wznoszą barykady, zakazują, izolują", podczas gdy według niego "konfrontacja z odmiennymi stanowiskami przysłużyłaby się do wypracowania reguł ważnych dla wszystkich, tak w ekonomii, jak polityce".
Zwracając uwagę na spodziewaną niską frekwencję w wyborach do Parlamentu Europejskiego Lech Wałęsa powiedział: "Kiedy mniejszość ma decydować, wynika z niej niestabilna sytuacja, która pogarsza nieadekwatność struktur UE".
"Prawda zaś jest taka, że po tym, jak skończyło się stulecie barbarzyństw, jesteśmy wciąż w fazie przejściowej i myślimy w kategoriach państw-narodów, podczas gdy powinniśmy patrzeć na Europę jako na jedno wielkie państwo" - podkreślił Wałęsa.
ND, PAP