Zaznaczył jednak, że w Niemczech trwa kampania wyborcza, której częścią jest uchwalony w poniedziałek dokument chadeków przed wyborami do Parlamentu Europejskiego 7 czerwca.
"Kampania ma to do siebie, że każda siła polityczna próbuje zwracać się do konkretnej grupy społecznej w taki sposób, by ją pozyskać. Tak rozumiem niefortunne zdanie zapisane w dokumencie" - powiedział Komorowski na konferencji prasowej w Berlinie, gdzie we wtorek otworzył w Bundestagu wystawę poświęconą upadkowi komunizmu w Polsce.
"To temat wyborczy. Umrze śmiercią naturalną już 8 czerwca. Nie warto się angażować w to, co jest tylko pianą wyborczą. Choć nie należy też unikać trudnych kwestii" w rozmowach między Polską a Niemcami - ocenił marszałek Sejmu.
Jak zauważył, "niekoniecznie służące dobrym polsko-niemieckim relacjom wypowiedzi możemy odnotować nie tylko w Niemczech, lecz i w Polsce".
W poniedziałkowej odezwie CDU i CSU czytamy m.in.: "Obowiązująca w Unii Europejskiej swoboda wyboru miejsca zamieszkania i osiedlania się jest krokiem w kierunku urzeczywistnienia prawa do ojczyzny również dla niemieckich wypędzonych - we wspólnej Europie, w której narody i grupy narodowościowe mogą żyć razem zgodnie oraz bez dyskryminacji wynikającej również z przeszłości".
"Wypędzenia każdego rodzaju muszą zostać potępione na płaszczyźnie międzynarodowej, a naruszone prawa muszą zostać uznane" - podkreślili chadecy.
Komorowski powiedział, że jako "syn wypędzonych z Wileńszczyzny" w pewnym stopniu "byłby zainteresowany, by to (wysiedlenia) jakoś spuentować" na płaszczyźnie międzynarodowej.
"Ale ze względu na skalę zjawisk będących skutkami wojny, za którą odpowiada strona niemiecka, są to działania ryzykowne. Każda próba ruszenia tego tematu wobec opinii międzynarodowej może być nie do opanowania, niczym +puszka Pandory+" - ocenił marszałek Sejmu.
Jego zdaniem, można sobie wyobrazić, że podobne oczekiwania sformułują przedstawiciele społeczności polskiej pochodzący z dawnych kresów wschodnich w stosunku do Ukrainy, Łotwy, Litwy czy Estonii. "Pytanie tylko, po co?" - zaznaczył Komorowski.
Opowiedział się za tym, by zadanie ponoszenia dramatycznych konsekwencji II wojny światowej, jakimi są wysiedlenia, podejmowały - oprócz tych, którzy wywołali wojnę - także kraje, do których wysiedleni trafili.
"Tak jak Polska - lepiej czy gorzej - ale wypełnia zobowiązania wobec repatriantów ze wschodu, tak oczekiwałbym, że strona niemiecka również zareaguje i weźmie na siebie roszczenia własnych obywateli z tytułu nieszczęść, które spotkały ich w wyniku II wojny światowej" - powiedział.
Zdaniem posła CDU Karla-Georga Wellmanna, odezwy niemieckich chadeków nie należy rozumieć jako żądania potępienia wysiedleń, lecz jako stwierdzenie, że "zjednoczenie Europy oznacza także przezwyciężenie tego problemu (wypędzeń)".
"Po II wojnie światowej wielu ludzi musiało opuścić swe ojczyste strony. Było to skutkiem narodowosocjalistycznej wojny (...) Dla tych ludzi Unia Europejska oznacza pokonanie ich cierpień. Mogą swobodnie podróżować, zamieszkać i pracować tam, gdzie chcą. O rewizjonizmie nikt rozsądny nie myśli" - powiedział Wellmann dziennikarzom.
Według niemieckiego tygodnika "Der Spiegel" niemiecka chadecja chce także w swym programie przed wyborami do Bundestagu 27 września umieścić zapis, że niemiecki Związek Wypędzonych (BdV) ma prawo swobodnego decydowania o swych przedstawicielach w radzie fundacji upamiętniającej powojenne przesiedlenia.
Mogłoby to oznaczać, że BdV, który wobec protestów Polski, socjaldemokratycznej SPD i opozycji wycofał kandydaturę swej szefowej Eriki Steinbach do rady, miałby prawo do późniejszego obsadzenia jednego z trzech przysługujących mu miejsc. Związek wydelegował do władz fundacji jedynie dwóch przedstawicieli.
Przewodniczący Bundestagu Norbert Lammert ocenił, że te doniesienia to "spekulacje". "Prezydium nie przedstawiono nawet takiego projektu i nie podjęto też takiej uchwały" - powiedział Lammert dziennikarzom.
Według Wellmanna rada fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie" została już powołana. "Myślę, że to postanowione na pięcioletnią kadencję" - ocenił poseł.
pap, keb