Łódzki sąd apelacyjny nie uwzględnił zażaleń obrońców oskarżonego. Uznał, że słusznie sąd pierwszej instancji przyjął, iż "tylko tymczasowe aresztowanie jest w stanie zabezpieczyć prawidłowo tok dalszego postępowania sądowego". Podkreślił, że "zgromadzony w sprawie materiał dowodowy wskazuje na duże prawdopodobieństwo popełnienia przez oskarżonego zarzucanych mu przestępstw, za które grozi surowa kara". I dodał, że "realność wymierzenia oskarżonemu takiej kary zbliżona jest do granicy pewności, jeżeli uwzględni się charakter zarzucanych mu czynów oraz ich niezwykle wysoki stopień społecznej szkodliwości" - uzasadniał wyrok sędzia Zdzisław Klasztorny.
Dla sądu było oczywiste, że oskarżony w celu uniknięcia kary może podejmować działania zmierzające do zakłócenia prawidłowego toku postępowania, oraz przypomniał, że "podstawą do aresztowania Łyżwińskiego była nie tylko obawa matactwa, ale także zagrożenie surową karą". Sąd podniósł również kwestię stanu zdrowia oskarżonego i podkreślił, że "z dokumentacji medycznej wynika, iż Łyżwiński ma zapewnioną opiekę medyczną i dostępność do świadczeń lekarskich".
Przypomniał również, że podczas przeprowadzonych na początku maja konsultacji neurochirurgicznych w szpitalu więziennym w Gdańsku, Łyżwiński został zakwalifikowany do zabiegu chirurgicznego "w trybie planowym", a termin zabiegu nie został jeszcze wyznaczony, a to, w ocenie sądu, po przeprowadzeniu ewentualnego zabiegu, oskarżony ma zapewnioną opiekę rehabilitacyjną w warunkach więziennej służby zdrowia.Podkreślił jednak, że sam oskarżony nie wyraził zgody na leczenie w więziennym szpitalu w Łodzi. "Oskarżony może być leczony w zakładzie karnym, a jego suwerenne decyzje odmawiające zgody na leczenie nie mogą stanowić podstawy do uchylenia tymczasowego aresztowania" - argumentował sędzia.
Proces w tzw. seksaferze toczy się przed piotrkowskim sądem od maja ub. roku. Łyżwiński oskarżony jest m.in. o zgwałcenie kobiety, a szef Samoobrony Andrzej Lepper o "żądanie i przyjmowanie korzyści o charakterze seksualnym" od działaczek partii. Liderowi Samoobrony grozi kara do ośmiu, a Łyżwińskiemu do 10 lat więzienia.
Obaj politycy nie przyznają się do winy i dotąd nie składali wyjaśnień. W procesie zeznania złożyły dotychczas cztery osoby z pięciu pokrzywdzonych; sąd przesłuchał także kilkudziesięciu świadków.dk/pap