Poseł PiS w rozmowie z Wprost.pl ocenia wyniki wyborów i projekt wejścia jego partii do EPL.
Czy jest realnym pomysłem wejście PiS do Europejskiej Partii Ludowej?
Uważam, że propozycja jest oczywiście realna, ale nie ma niestety żadnego sensu. Jeśli się jest małoznaczącym podmiotem, nawet w dużej partii, to nie ma się nic do powiedzenia. W Europejskiej Partii Ludowej decydującą rolę odgrywają Niemcy i to oni ustalają program EPL. Sądzę, że lepiej być znaczącym podmiotem, nawet w mniejszej koalicji. Dlatego właśnie tworzymy teraz nową frakcję, razem z brytyjskimi konserwatystami. Powinno się wyciągać wnioski z tego, co wydarzyło się do tej pory. Czas pokaże, czy Platforma może skutecznie walczyć o interes Polski w EPL. Papierkiem Lakmusowym może być tu wybór Jerzego Buzka na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Zobaczymy, czy platformie się to uda.
Jak pan myśli, skąd w ogóle taka propozycja ministra Sikorskiego?
Muszę przyznać, że pomysł wydaje mi się nieco przewrotny. Może wynikać to z tego, że pewne nadzieje już teraz wymykają się Platformie z rąk. Widać to na przykładzie kandydatury Buzka na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Ewentualną porażkę będzie można znów „zwalić" na PiS. Usłyszymy pewnie, że kandydatura przepadła, bo Prawo i Sprawiedliwość nie weszła do EPL. Podobny manewr już Platforma stosowała, kiedy Sikorski miał kandydować na stanowisko szefa NATO. Wtedy winny okazał się Pan Prezydent. To jest szukanie alibi - sukcesem z pewnością PO nie chciałoby się z nami dzielić.
Jak pan ocenia wynik Prawa i Sprawiedliwości w tych wyborach?
Uważam, że to umiarkowany sukces. Przed wyborami sondaże zapowiadały, że stosunek między mandatów zdobytych przez PO do tych zdobytych przez PiS wyniesie 2:1. Okazało się, że było 3:2, a więc lepiej, niż przewidywano w sondażach. Muszę przyznać, że właśnie takiego wyniku się spodziewałem. Mniejsza różnica pomiędzy nami a Platformą byłaby już dużym sukcesem. Póki co utrzymujemy elektorat na stałym poziomie. Zobaczymy jednak, jak będzie w przyszłości, bo kryzys gospodarczy się pewnie w Polsce jeszcze uaktywni i ludzie mogą się czuć zawiedzieni polityką PO. Podsumowując, nie ma ani porażki, ani wielkiego sukcesu – mamy sukces umiarkowany.
Uważam, że propozycja jest oczywiście realna, ale nie ma niestety żadnego sensu. Jeśli się jest małoznaczącym podmiotem, nawet w dużej partii, to nie ma się nic do powiedzenia. W Europejskiej Partii Ludowej decydującą rolę odgrywają Niemcy i to oni ustalają program EPL. Sądzę, że lepiej być znaczącym podmiotem, nawet w mniejszej koalicji. Dlatego właśnie tworzymy teraz nową frakcję, razem z brytyjskimi konserwatystami. Powinno się wyciągać wnioski z tego, co wydarzyło się do tej pory. Czas pokaże, czy Platforma może skutecznie walczyć o interes Polski w EPL. Papierkiem Lakmusowym może być tu wybór Jerzego Buzka na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Zobaczymy, czy platformie się to uda.
Jak pan myśli, skąd w ogóle taka propozycja ministra Sikorskiego?
Muszę przyznać, że pomysł wydaje mi się nieco przewrotny. Może wynikać to z tego, że pewne nadzieje już teraz wymykają się Platformie z rąk. Widać to na przykładzie kandydatury Buzka na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Ewentualną porażkę będzie można znów „zwalić" na PiS. Usłyszymy pewnie, że kandydatura przepadła, bo Prawo i Sprawiedliwość nie weszła do EPL. Podobny manewr już Platforma stosowała, kiedy Sikorski miał kandydować na stanowisko szefa NATO. Wtedy winny okazał się Pan Prezydent. To jest szukanie alibi - sukcesem z pewnością PO nie chciałoby się z nami dzielić.
Jak pan ocenia wynik Prawa i Sprawiedliwości w tych wyborach?
Uważam, że to umiarkowany sukces. Przed wyborami sondaże zapowiadały, że stosunek między mandatów zdobytych przez PO do tych zdobytych przez PiS wyniesie 2:1. Okazało się, że było 3:2, a więc lepiej, niż przewidywano w sondażach. Muszę przyznać, że właśnie takiego wyniku się spodziewałem. Mniejsza różnica pomiędzy nami a Platformą byłaby już dużym sukcesem. Póki co utrzymujemy elektorat na stałym poziomie. Zobaczymy jednak, jak będzie w przyszłości, bo kryzys gospodarczy się pewnie w Polsce jeszcze uaktywni i ludzie mogą się czuć zawiedzieni polityką PO. Podsumowując, nie ma ani porażki, ani wielkiego sukcesu – mamy sukces umiarkowany.