Jako oficjalny powód nieobecności Łukaszenki władze w Mińsku podały rosyjsko-białoruską wojnę handlową. Rosja od 6 czerwca zakazała importu mleka i produktów mlecznych z Białorusi. Uzasadniła to nieprzestrzeganiem przez stronę białoruską rosyjskich przepisów regulujących handel tymi produktami.
Mińsk ocenił ten krok jako godzący w jego bezpieczeństwo ekonomiczne. Zagroził też wprowadzeniem kontroli granicznej i celnej na granicy między Białorusią i Rosją. Według "Kommiersanta" na Kremlu do końca nie dawano wiary, że Łukaszenka odmówi udziału w szczycie, na którym Białoruś miała objąć przewodnictwo w ODKB.
Dziennik zauważa, że swoim postępowaniem białoruski przywódca "pokazał, że zagrożenie dla tej organizacji płynie od jej członków". "Kreml nie zamierza wybaczać Mińskowi publicznej demonstracji tej słabości" - podkreśla "Kommiersant".
"Nie mamy zbytniego rozstroju z powodu postępowania Białorusi. Najwyraźniej komuś znudziło się bycie prezydentem tego kraju" - cytuje gazeta niewymienionego z nazwiska wysokiego rangą przedstawiciela Administracji (Kancelarii) prezydenta Rosji.
"Kommiersant" podaje, że z jego informacji wynika, iż już w najbliższym czasie Moskwa może przypuścić kolejny atak na Mińsk. Tym razem - gazowy.
Dziennik zauważa, iż jeszcze w końcu maja radca ambasady Rosji na Białorusi Andriej Kuzniecow oświadczył, że strona białoruska nie wywiązuje się w pełnym zakresie z opłat za rosyjski gaz.
"Cena gazu w I kwartale powinna wynosić 210 dolarów za 1000 metrów sześciennych, jednak Białoruś płaci w granicach 150 USD" - przytacza "Kommiersant" słowa rosyjskiego dyplomaty.
Gazeta podkreśla, że w I kwartale Mińsk "nie zauważył" podwyżki ceny surowca ze 128 do 210 dolarów. W efekcie jego dług wobec Gazpromu za okres zimowy wynosi ok. 70 mln USD.
Pod koniec marca podczas spotkania prezydentów Rosji i Białorusi w Zawidowie koło Tweru, Dmitrij Miedwiediew zgodził się, aby strona białoruska płaciła w tym roku za gaz według średniej ceny na poziomie 150 USD, a ostatecznego rozliczenia dokonano by w końcu grudnia.
"Kommiersant" zaznacza jednak, że były to uzgodnienia ustne i że rzecznik Gazpromu Siergiej Kuprijanow potwierdził w niedzielę, iż żadnych zmian w kontrakcie z Białorusią na 2009 rok nie dokonywano.
"Okoliczność tę Moskwa może wykorzystać jako narzędzie dodatkowej presji na Mińsk" - zauważa dziennik.
"Kommiersant" dodaje, że jego źródło w Gazpromie potwierdziło w niedzielę, że "monopolista ma już roszczenia finansowe wobec strony białoruskiej w ramach obowiązującego kontraktu".
Gazeta odnotowuje, że Białoruś też rozpoczęła przygotowania do wielkiej konfrontacji z Rosją, grożąc wprowadzeniem kontroli granicznej i celnej na granicy białorusko-rosyjskiej.pap