Rosyjski premier odniósł się w ten sposób do trwającej od ponad tygodnia "wojny mlecznej" między Rosją a Białorusią i reakcji Mińska na rosyjski zakaz importu białoruskiego mleka oraz produktów mlecznych.
"Ostre reakcje są nie w porządku. To jednak wynik kryzysu, zmęczenia i stresu. My też powinniśmy starannie dobierać słowa, nawet jeśli uważamy, że mamy rację" - powiedział Putin.
"Musimy wiedzieć, co mówimy i gdzie mówimy; przejawiać opanowanie. A obrażanie się nie jest najlepszym wyjściem - tak w polityce, jak i w życiu osobistym" - dodał.
Szef rządu Rosji podzielił się też z kolegami wspomnieniami z dzieciństwa. "Wychowałem się na leningradzkiej ulicy. Na naszym podwórku w takich sytuacjach zwykło się mówić, że >kto się przezywa, tak samo się nazywa<" - powiedział. "W polityce trzeba kierować się zupełnie innymi przesłankami - interesami narodów i państw" - podkreślił.
Rosja od 6 czerwca zakazała importu mleka i produktów mlecznych z Białorusi. Uzasadniła to nieprzestrzeganiem przez stronę białoruską rosyjskich przepisów regulujących handel tymi produktami.
Mińsk ocenił ten krok jako godzący w jego bezpieczeństwo ekonomiczne. Zagroził również wprowadzeniem kontroli granicznej i celnej na granicy między Białorusią i Rosją.
Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka zbojkotował też szczyt poradzieckiej Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ros. ODKB), który w niedzielę odbył się w Moskwie, a podczas którego powołano do życia wspólne siły szybkiego reagowania (ros. KSOR).
MSZ Rosji uznało w poniedziałek za "nieracjonalne" i "szkodliwe" łączenie przez Mińsk problemów w stosunkach rosyjsko-białoruskich ze współpracą w ramach ODKB.
Jednocześnie rosyjski resort spraw zagranicznych opowiedział się za dalszym rozszerzeniem współpracy z Białorusią we wszystkich sferach. "Uważamy Białoruś za niezawodnego partnera i sojusznika" - wyznało MSZ Rosji.
pap