Przemówienie premiera Izraela Benjamina Netanjahu wbrew oczekiwaniom wcale nie oznacza wielkiego przełomu w bliskowschodnim procesie pokojowym. Oznaki przełomu można bowiem dostrzec jedynie na poziomie retoryki.
Rzeczywiście można by uznać, że szef izraelskiego rządu przekroczył osobisty Rubikon i po raz pierwszy uznał możliwość powstania państwa palestyńskiego. W jego przemówieniu nie zabrakło również odwołań do Starego Testamentu i apeli wzywających do przekucia "mieczy na lemiesze". Problem jednak w tym, że nowa jakość w retoryce nie przełoży się na zmianę politycznego kursu w regionie. Warunki, od których spełnienia Netanjahu uzależnił możliwość powołania państwa palestyńskiego są nie do przyjęcia dla strony palestyńskiej, a zwłaszcza dla radykałów z Hamasu.
Oczywiście propozycja izraelskiego premiera jest przejawem realnej oceny sytuacji geopolitycznej. Na większe ustępstwa po prostu nie pozwala premierowi izraelska racja stanu. Poza tym warto zauważyć, że wystąpienie szefa izraelskiego rządu nie do końca może odpowiadać oczekiwaniom Białego Domu. Premier Netanjahu odrzucił bowiem propozycję całkowitego wstrzymania izraelskiego osadnictwa na Zachodnim Brzegu Jordanu,przedstawioną przez prezydenta Obamę w czasie wystąpienia w Kairze z 4 czerwca.
W tej sytuacji wypada się więc zgodzić z Carlem Bildtem, szefem szwedzkiej dyplomacji, który uznał wystąpienie Netanjahu jedynie za "mały krok naprzód". Mały krok nie oznacza jednak przełomu.
Oczywiście propozycja izraelskiego premiera jest przejawem realnej oceny sytuacji geopolitycznej. Na większe ustępstwa po prostu nie pozwala premierowi izraelska racja stanu. Poza tym warto zauważyć, że wystąpienie szefa izraelskiego rządu nie do końca może odpowiadać oczekiwaniom Białego Domu. Premier Netanjahu odrzucił bowiem propozycję całkowitego wstrzymania izraelskiego osadnictwa na Zachodnim Brzegu Jordanu,przedstawioną przez prezydenta Obamę w czasie wystąpienia w Kairze z 4 czerwca.
W tej sytuacji wypada się więc zgodzić z Carlem Bildtem, szefem szwedzkiej dyplomacji, który uznał wystąpienie Netanjahu jedynie za "mały krok naprzód". Mały krok nie oznacza jednak przełomu.