Fatamorgana niemieckich koncernów

Fatamorgana niemieckich koncernów

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Niemczech panuje wielkie zamieszanie w sprawie planowanego utworzenia konsorcjum ds. energii słonecznej importowanej z Afryki. Ale czy ta inwestycja naprawdę jest potrzebna? – pyta „Die Welt”.
Niemieckie firmy planują budowę ogromnych elektrowni słonecznych na Saharze. Projekt ten miałby pokryć nawet 15 procent zapotrzebowania Europy na prąd. Towarzystwo ubezpieczeniowe Münchener Rück zapowiedziało utworzenie konsorcjum przemysłowego, które za około 10 lat zaczęłoby importować energię słoneczną z Afryki. Udziałami w tym konsorcjum zainteresowane są takie koncerny jak Siemens, Deutsche Bank, E.on i RWE.

Niemcy najprawdopodobniej wzorują się na Wielkiej Brytanii, która jest już o parę kroków dalej – już od dwóch lat pracuje się tam nad zmianami ułatwiającymi pracę takiego konsorcjum. „Dziesięć lat do pierwszego importu prądu to stanowczo za długo", powiedział niemieckiemu dziennikowi „Die Welt” menedżer ds. strategii brytyjskiego Towarzystwa „Nur Energie Ltd”, Till Stenzel.

Już od dwóch lat to brytyjskie towarzystwo pracuje nad budową elektrowni słonecznej w Tunezji. Planuje się, że prąd o stałej wartości będzie przebiegał przewodem wysokiego napięcia z Tunezji przez Morze Śródziemne do południowych Włoch. Ze względu na niesprzyjającą sytuację aprowizacyjną w Mezzogiorno w południowych Włoszech, ceny w ten sposób uzyskanego prądu będą jednak dość wysokie.

W końcowym stadium całej operacji powstać ma elektrownia słoneczna, która będzie produkować prąd za dwie, czyli aż 2000 megawatów. O kosztach inwestycji towarzystwo „Nur  Energie Ltd" na razie nie chce mówić. Patrząc jednak na inne projekty tego typu, można się spodziewać wydatku rzędu czterech milionów euro.

Brytyjskie Towarzystwo opiera swoją inicjatywę na badaniach wstępnych Niemieckiego Centrum Powietrzno-Kosmicznego (DLR). Jeden z pracowników DLR mówi, że w pierwszej fazie projektu (tzn. do 2020 roku) w Afryce powstaną cztery wielkie elektrownie słoneczne, każda o mocy 2500 megawatów.

Wychodzi na to, że Europa zapłaci za nowe elektrownie 47 miliardów euro, z czego w pierwszym roku zyska 4. Ale inwestycja ma się powoli zwracać. Włączając cenę transportu, prąd będzie kosztował około 6,5 centa za kilowatogodzinę.

Sven Moormann, rzecznik prasowy firmy Solar Millennium, twierdzi jednak, że obecnie daje się zauważyć nadmierną tendencję do budowania elektrowni słonecznych. W Hiszpanii powstaje już trzecia, w Stanach planuje się trzy kolejne, które będą miały moc 250 megawatów, a rząd wyda na nie łącznie trzy miliardy dolarów. A niemieckie firmy takie jak Schott Solar, MAN Ferrostaal, Flagsol i Novatec Biosol już i tak należały do liderów na rynku i bardzo skorzystają z wdrożenia planu niemieckiego konsorcjum.

Przewodniczący Europejskiego Stowarzyszenia Energii Odnawialnych (Eurosolar), Hermann Scheer skrytykował plany importu afrykańskiej energii słonecznej: „Do czasu, gdy będzie importowana energia słoneczna z Afryki po cenach zaoferowanych przez niemieckie firmy, czyli do 2020 roku – energia słoneczna i wiatrowa pozyskiwana tu, na miejscu, będzie o wiele tańsza". Plan niemieckich konsorcjów może, wg Scheera doprowadzić kraje do ruiny ze względu na dopłaty, jednym słowem – „może okazać się fatamorganą”. Dziennik „Die Welt” konkluduje w ślad za przewodniczącym, że projekt niemieckich koncernów miał na celu jedynie zachowanie ich wiodącej pozycji na rynku i „samowolne spowolnienie rozwoju przedsiębiorstw produkujących energię odnawialną właśnie w Niemczech”.

PP