Część chińskich Ujgurów, zwalnianych z więzienia w amerykańskiej bazie Guantanamo na Kubie, nie chce wyjechać na Palau - wyspiarskiego kraju na Południowym Pacyfiku. Twierdzą, że władze Palau nie będą w stanie ochronić ich przed Chinami, które uważają, że powinni oni zostać odesłani do Chin i tam stanąć przed sądem jako terroryści.
Palau nie utrzymuje formalnych stosunków dyplomatycznych z Pekinem lecz z Tajwanem.
dk pap
W ubiegłym tygodniu prezydent Palau - kraju liczącego 21 tysięcy mieszkańców - Johnson Toribiong zakomunikował, iż ze względów humanitarnych zgodził się na prośbę prezydenta USA Baracka Obamy w sprawie czasowego osiedlenia na wyspie grupy Ujgurów. Oferta dotyczyć miała 13 byłych więźniów z Guantanamo. W poniedziałek jednak siedmiu z nich odmówiło wyjazdu na wyspy.
Również w ubiegłym tygodniu Chiny zakomunikowały, iż Ujgurzy winni być odesłani do Chin i tam stanąć przed sądem jako terroryści. Palau nie utrzymuje formalnych stosunków dyplomatycznych z Pekinem lecz z Tajwanem.
Grupa chińskich Ujgurów została zatrzymana w 2001 roku w Afganistanie. W ubiegłym roku Pentagon formalnie ustalił, iż nie są oni "wrogimi bojownikami", jednakże nie był w stanie znaleźć kraju, który chciałby ich przyjąć. Przed Palau zgodę na osiedlenie czterech Ujgurów z Guantanamo ogłosiły Bermudy. Ujgurzy nie mogą wrócić do Chin, gdzie czekałyby ich represje.dk pap