"Kommiersant" podkreśla, że "i w Moskwie, i Warszawie przyznaje się, iż spory historyczne tworzą niekorzystne tło dla przygotowywanej wizyty premiera Rosji Władimira Putina w Polsce". Dziennik zauważa, że "w europejskim departamencie rosyjskiego MSZ pretensje Polaków wywołały zdumienie".
"Opinie, wyrażone w programach telewizyjnych nie powinny być przedmiotem rozpatrywania w oficjalnych organizacjach. Do jakich czasów proponuje się nam wrócić? U nas jest wolność słowa" - cytuje "Kommiersant" anonimowego przedstawiciela MSZ Rosji.
Gazeta dodaje, według jej rozmówców w rosyjskim MSZ, "Polska występuje w tej sprawie z pozycji podwójnych standardów".
"Jeśli za każdym razem zwracalibyśmy uwagę na to, co pod adresem Rosji i historii ZSRR mówi się w państwowych stacjach Polski, to byłaby zupełnie inna rozmowa" - przytacza "Kommiersant" uwagę nie wymienionego z nazwiska przedstawiciela MSZ Rosji.
"W (rosyjskim) MSZ przyznaje się, że historia, to bolesny temat w relacjach rosyjsko-polskich, w którym występuje wiele wzajemnych krzywd i prób upolityczniania" - pisze dziennik.
"Tak czy owak, polscy dyplomaci przypominają, że podobne konflikty stwarzają +niekorzystne tło+ dla planowanej na 1 września wizyty premiera Rosji Władimira Putina w Polsce, związanej właśnie z rocznicą wybuchu II wojny światowej. Różnice w ocenach historycznych mogą poważnie zaciążyć na uroczystościach" - wskazuje "Kommiersant".
Państwowa telewizja Rossija 21 czerwca wyemitowała materiał, zarzucający Polsce próbę utworzenia przymierza z hitlerowskimi Niemcami i Japonią przeciwko ZSRR. Według rosyjskiej stacji, Polska uważała Hitlera za sojusznika, a ówczesny polski minister spraw zagranicznych Józef Beck miał nawet w swoim gabinecie jego portret.
W materiale wystąpiło m.in. dwoje członków powołanej niedawno przez rosyjskiego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa Komisji ds. przeciwdziałania próbom fałszowania historii na szkodę Rosji - Natalia Narocznicka i Aleksandr Czubarian.
Ta pierwsza podkreśliła, iż za sprawą paktu Ribbentrop-Mołotow "sferą wpływów Związku Radzieckiego stały się terytoria, które 20 lat wcześniej były ziemiami imperium rosyjskiego".
"Ta część Białorusi i Ukrainy, którą (Józef) Piłsudski i współcześni Polacy nazywają Wschodnią Polską, w rzeczywistości była częścią imperium rosyjskiego i została zajęta przez Polskę, która dokonała rozbioru Ukrainy i Białorusi na początku lat 20." - wyjaśniła Narocznicka.
Ambasada RP w Moskwie uznała materiał TV Rossija za "jaskrawy przypadek fałszowania historii". W oświadczeniu wydanym w tej sprawie polska placówka dyplomatyczna oceniła też, że materiał ten stanowi "nieudolną próbę rewidowania efektów pracy historyków - tak polskich, jak i rosyjskich".
Według polskiej ambasady, zawarte w materiale "nierzetelne i kłamliwe treści z pewnością nie wpłyną pozytywnie na polepszenie stosunków między naszymi krajami i nie przyczynią się do pojednania między naszymi narodami".