Przypomniał, że na ostatnim szczycie UE szefowie państw i rządów "27" byli w stanie jednomyślnie poprzeć reelekcję kandydata chadecji, Barroso, na kolejną kadencję.
Przeciwnicy polityczni przewodniczącego KE z frakcji socjalistów, Zielonych oraz część liberałów zapowiedzieli jednak, że wolą głosować w tej sprawie dopiero po wakacjach, a nie na inauguracyjnej sesji PE 14-16 lipca w Strasburgu. Domagają się więcej czasu na konsultacje z kandydatem rządów państw UE na szefa KE. By Barroso pozostał szefem KE, musi uzyskać poparcie większości eurodeputowanych.
"Jako przewodnictwo dostaliśmy zadanie konsultacji z eurodeputowanymi, by zobaczyć, czy są gotowi podjąć decyzję już w lipcu. To zależy od nich, ale przedstawię im moje argumenty" - powiedział premier Szwecji. A te argumenty, jak dodał, to potrzeba stabilności w UE i pewności co do przywództwa w KE.
"Jeśli jej nie będzie, to widzę ryzyko, że Europa nie zaangażuje się wystarczająco w rozwianie kryzysu finansowego i walkę ze zmianami klimatycznymi" - powiedział.
Ponadto Szwedzi zapowiadają rozpoczęcie negocjacji w sprawie obsadzenia innych kluczowych stanowisk w UE, w tym potocznie zwanego prezydentem UE przewodniczącego Rady Europejskiej oraz nowego szefa unijnej dyplomacji, o ile Irlandia ratyfikuje Traktat z Lizbony w drugim, październikowym referendum.
Szwedzi liczą, że decyzja w sprawie nazwisk osób, które będą pełnić te dwie nowe funkcje, zapadnie na szczycie przywódców państw i rządów UE już w październiku. By dać sobie jak najwięcej czasu na negocjacje, Szwedzi przesunęli ten tradycyjny jesienny szczyt UE na sam koniec miesiąca: 29-30 października.
Szwedzki minister spraw zagranicznych Carl Bildt, wymieniany wśród polityków mogących zastąpić Javiera Solanę na stanowisku nowego szefa unijnej dyplomacji, kolejny raz zaprzeczył, że jest kandydatem i nie dał się wciągnąć w spekulacje. "Nie jestem kandydatem" - powiedział. "Ale to bardzo ważne stanowisko" - przyznał.
Zwrócił też uwagę, że w KE będzie 27 komisarzy (o ile ratyfikowany będzie Traktat z Lizbony), a "wszyscy wiedzą, że nie ma 27 prawdziwych obszarów". I dlatego - jego zdaniem - być może trzeba będzie przekazać część kompetencji w zakresie polityki zewnętrznej innym komisarzom, a nie skupiać wszystkiego w ręku nowego wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej, który ma zasiąść w KE w randze wiceprzewodniczącego.
Z kolei premier Szwecji zwrócił uwagę, że przy obsadzie stanowiska prezydenta UE trzeba będzie znaleźć równowagę między krajami, które chcą silnego lidera w UE, a tymi, które wolałyby sprowadzić go do roli sekretarza.
"Małe i średnie kraje są mniej zainteresowane silnym przywództwem - ocenił. - Wiele będzie zależało od osobowości tej postaci".
pap