Ile zapłacimy za wiosenną suszę i przymrozki?
W północnej i centralnej Polsce w kwietniu temperatura była wyższa średnio o 5°C w porównaniu ze średnią długoletnią. Tymczasem od połowy kwietnia w tym rejonie przez czterdzieści dni z rzędu ani razu nie spadł obfity deszcz. Przyspieszyło to żółknięcie i kłoszenie zbóż. Takie przyspieszenie oznacza, że ziarno w nich zawarte nie wykształciło się w pełni i jest niższej jakości. Jednoczesne kwitnienie wielu rodzajów drzew i roślin uniemożliwiło pszczołom zapylenie znacznej części kwiatostanów. Przedłużająca się susza spowodowała usychanie traw, bulw i kłączy, a w konsekwencji - niedostatek pasz dla bydła rogatego i nierogatego. W kilkunastu powiatach zaczęło nawet brakować wody pitnej. W pierwszej połowie maja straż pożarna notowała w Polsce średnio 330 pożarów dziennie. Na dodatek w pierwszych dniach maja na terenach na wschód od Wisły nocą temperatura spadała do minus 9°C. Spowodowało to wymarznięcie warzyw i zawiązujących się owoców. Wszystko to oznacza, że nasza gospodarka może stracić kilkaset milionów dolarów. W kwietniu za warzywa trzeba było płacić przeciętnie o 4,3 proc. więcej niż w marcu, a nowalijki były aż o 8,2 proc. droższe. Należy się spodziewać, że ta tendencja nasili się w maju.
Ministerstwo Rolnictwa nie ma jeszcze pełnych danych na temat skutków katastrofy. Minister rolnictwa Artur Balazs zapewnia jednak, że są one znaczne. Susza najsilniej zaatakowała Wielkopolskę, Kujawy, Mazury i Mazowsze. Niedobór wilgoci najmocniej daje się we znaki roślinom rosnącym na glebach lekkich, w terenie pagórkowatym. Brak wody szkodzi przede wszystkim uprawom zboża i rzepaku jarego. Właśnie one zżółkły za wcześnie na skutek majowej suszy - wysiane późno nie zdążyły wykształcić systemu korzeniowego, który mógłby pobierać wodę z głębszych warstw gleby. Niedobory wilgoci opóźniają wschody ziemniaków, wzrost i rozwój buraków cukrowych oraz warzyw. Skutki suszy zwielokrotniły przymrozki na wschodzie Polski: uszkodzone zostały wschodzące tam rośliny okopowe (ziemniaki, buraki cukrowe), a także kwiaty lub zawiązki owoców w sadach owocowych i na plantacjach truskawek. Osłabienie roślin sprzyja rozwojowi pasożytów, przede wszystkim mszyc, które wywołują choroby wirusowe ziemniaka.
Zdaniem Ewy Gąsiorowskiej z Zakładu Agrometeorologii Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, intensywne parowanie całkowicie odwodniło wierzchnią warstwę gleby. Ubytki nie były rekompensowane: w województwie wielkopolskim w kwietniu spadło średnio 19 mm wody na cm kw., a w pierwszej połowie maja - tylko 1 mm. Zarządy województw wielkopolskiego i warmińsko-mazurskiego wystąpiły o uznanie swych regionów za tereny dotknięte klęską żywiołową.
- Dla plonów zbóż nie ma większego znaczenia, czy deszcz będzie padał i jak długo. Straty są nieodwracalne - ocenia Jacek Janiszewski (AWS), były minister rolnictwa. - Zboża już wyrosły, wykłosiły się, dobrych plonów na pewno nie będzie. Oznacza to, że w trudnej sytuacji znalazł się nie tylko przemysł zbożowy czy rolnictwo, ale i wszyscy konsumenci. Zwyżka cen zboża spowoduje wzrost cen wielu artykułów żywnościowych. - Obniżenie plonów i zbiorów zbóż o 20-30 proc. jest już realne - dodaje Ryszard Smolarek, członek sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. - Oznaczać to może, że w tym roku zbierzemy mniej niż 20 mln ton zbóż, o 5 mln ton mniej niż w 1999 r.
Najbardziej ucierpią zboża jare i rzepak. Susza i przymrozki zmniejszą również zbiory zbóż ozimych. Zdaniem prof. Jana Małkowskiego z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, oziminy dobrze przezimowały, ale brak wody w glebie może spowodować trudności z zawiązaniem się ziarna w kłosie. Mniejsze zbiory zbóż uruchomią reakcję łańcuchową: brak pasz powoduje na ogół zmniejszenie przez hodowców pogłowia trzody chlewnej i bydła. Paszy już brakuje, a pierwszym tego znakiem jest spadek skupu mleka. W maju nie wywołały go podwyżki pasz gotowych, ale wyschnięcie użytków zielonych, na które o tej porze roku z reguły wypędza się bydło. Mleczarze skarżą się, że spadek skupu mleka może sięgnąć nawet jednej trzeciej dotychczasowej wartości.
- Zwykle w maju skup wzrastał nawet o 10 tys. litrów z dnia na dzień, teraz widzimy systematyczny spadek o 5 tys. litrów dziennie - mówi Stanisław Wasiluk, wiceprezes Spółdzielni Mleczarskiej Mlekowita z Wysokiego Mazowieckiego.
Zmarniały też uprawy jabłek, wiśni, czereśni, porzeczek, orzechów i truskawek. Zdaniem Andrzeja Holewińskiego z Instytutu Sadownictwa w Skierniewicach, szanse na powtórzenie ubiegłorocznego wyniku zbiorów polskich sadów są niewielkie. Sady w kotlinie nadwiślańskiej przeżyły swoisty szok termiczny: przymrozki nie byłyby dla nich tak groźne, gdyby nie to, że wysoka temperatura w ciągu dnia przyspieszyła rozwój roślin. W tym roku jabłonie kończyły kwitnienie w czasie, w którym zwykle je zaczynają. We wczesnej fazie rozwoju owocu jabłonie wytrzymują do minus 7°C, gdy wykształcą zawiązki owoców w ogóle nie tolerują temperatur ujemnych. W tym roku natura najpierw przyspieszyła rozwój drzewek, by ściąć je mrozem w chwili, gdy były bezbronne. Bardzo ucierpiały truskawki, nasza specjalność eksportowa - mrozy zwarzyły tzw. kwiaty królewskie, czyli te, które dają najlepsze owoce. Na wielu terenach nie przetrwały uprawy owsa, który w biedniejszych regionach jest istotnym składnikiem paszy bydła i trzody. W bogatszych gospodarstwach owies zastępowany jest przez kukurydzę - jej uprawy jednak zostały poważnie uszkodzone. Kukurydza zwykle wschodzi dość późno - w tym roku i ona przyspieszyła rozwój i wymarzła.
Reakcja łańcuchowa wywołująca straty w coraz to nowych sektorach rolnictwa trwa. Według Ministerstwa Rolnictwa, przerwana zostanie dopiero przez serię długotrwałych deszczów i burz. - Dopiero wtedy przekonamy się, co na wysuszonych polach "odbiło", a co umarło bezpowrotnie - mówi Jacek Szymanderski, doradca ministra rolnictwa. - Wcześniej o pełnej wycenie strat i ewentualnych rekompensatach dla poszkodowanych nie może być mowy. - Jeśli zapowiadane opady okażą się niewystarczające, trzeba będzie się poważnie zastanowić nad importem zbóż i innych towarów rolnych - dodaje Jadwiga Seremak-Bulge, wiceprezes Agencji Rynku Rolnego.
Za skutki majowej suszy zapłacimy na dwa sposoby. Po pierwsze wzrosną ceny wszystkich towarów rolnych - w maju kolejne notowania na giełdach towarowych specjalizujących się w obrocie rolnym przynosiły podwyżki cen średnio o 5 proc. Wprawdzie Agencja Rynku Rolnego w ubiegłym roku przeprowadziła interwencyjny skup zbóż, ale nadwyżki - według wstępnych ocen - nie są wystarczające, by utrzymać ceny na dotychczasowym poziomie. Z drugiej strony - o pieniądze upominają się poszkodowani rolnicy. Kółka rolnicze już zażądały rozmów z rządem na temat rekompensat dla rolników, którzy stracili swoje plony w wyniku suszy i przymrozków. Władysław Serafin, prezes kółek rolniczych, upomniał się o "kredyty, dotacje lub zawieszenie wcześniejszych kredytów", przyznając, że większość poszkodowanych nie była ubezpieczona, gdyż "stawka była za wysoka".
Anomalie pogodowe (susza, powódź, przymrozki, gradobicie) już od kilku lat regularnie zmniejszają plony naszych rolników. Nie wyciągają oni jednak z tego żadnych wniosków. Argument, że stawki ubezpieczeniowe są zbyt wysokie, nie jest przekonujący; co roku rolnicy ponoszą straty, a pokrywają je wszyscy podatnicy. Z ubezpieczeń rezygnują nawet ci rolnicy, którzy gospodarują lepiej i mają wyższe dochody. Po co wykupywać polisę, skoro ewentualne straty i tak wyrówna państwo?
Analitycy przestrzegają także, że susza może spowodować znaczący wzrost inflacji. Z danych GUS wynika, iż ostatni jej spadek do 9,8 proc. zawdzięczamy temu, że ceny artykułów nieżywnościowych nie wzrastały, a usługi zdrożały nieznacznie. Żywność drożała natomiast w normalnym tempie, które teraz może ulec przyspieszeniu. Możliwe, że założone przez Radę Polityki Pieniężnej obniżenie inflacji na koniec roku do 6,8 proc. jest poważnie zagrożone.
Więcej możesz przeczytać w 22/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.