Flis podkreślił, że Olechowski już dwukrotnie kandydował w wyborach: prezydenckich w 2000 roku oraz w 2002 roku w wyborach na prezydenta Warszawy i uzyskiwał wyniki "dość dalekie od sukcesu".
Zdaniem Flisa może się zatem zdarzyć, że w kolejnych wyborach prezydenckich Olechowski otrzymałby poparcie na poziomie kilku procent, a to - jak mówił - "mogłoby oznaczać naprawdę prestiżową porażkę i już zupełne zniknięcie z polityki, a nawet pogrzebanie jakichkolwiek szans na pozostawienie po sobie chociaż dobrego wrażenia".
W ocenie politologa nie widać też poważnych atutów Olechowskiego jako kandydata na prezydenta, przede wszystkim brakuje mu chęci do bezpośrednich kontaktów z wyborcami. "To nie jest człowiek, który pojedzie już nie do Suwałk, ale do Gib i spotka się tam z ludźmi, tak żeby mieli wrażenie, że on o niczym innym nie marzy, jak o tym, żeby tutaj przyjechać i z nimi rozmawiać" - podkreślił.
Według Flisa Olechowski zachowuje się tak, jakby był "trochę zdegustowany koniecznością rozmowy z kimkolwiek poza prezydentem USA Barackiem Obamą". "To nie jest coś, co przysparza popularności" - zaznaczył.
W jego ocenie Olechowski potrafił "robić coś przy kimś" jako minister czy jako jeden z nominalnych liderów PO na początku. "To wcale nie znaczy, że jest w stanie zagrozić takiej machinie, na jakiej czele stoi teraz Tusk" - zaznaczył politolog.
Zwrócił jednak uwagę, że Olechowski podjął decyzję niekoniunkturalną, bo zostawił partię z 40-procentowym poparciem na rzecz partii z kilkuprocentowym poparciem w najlepszym wypadku. "To jest warte zauważenia" - mówił.
"To dobrze. Kocioł demokracji jest pod parą, najgorzej jest, jak politykom się wydaje, że są absolutnie bezpieczni i nikt im nie może zagrozić, więc w tym sensie jest to korzystne dla polskiej demokracji, to nie ma wątpliwości" - ocenił Flis. Ale - jak dodał - na chłodno patrząc, pieniędzy na Olechowskiego, oceniając jego szanse wyborcze, by nie postawił.
"Ja to traktuję jako takie stanie pod bronią Olechowskiego, pokazywanie, że jakby coś się wielkiego wydarzyło i byłyby jakieś wielkie perturbacje, to >ja proszę, jestem gotów i zawsze mówiłem, że Tusk to poszedł jednak złą drogą<" - powiedział politolog.Z kolei prof. Wawrzyniec Konarski, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, uważa, że odejście Andrzeja Olechowskiego z PO i ewentualne przejście do Stronnictwa Demokratycznego nie będzie miało wpływu na pozycję premiera Donalda Tuska na polskiej scenie politycznej.
Jego zdaniem Olechowski jest typem "polityka salonowego", a nie "wojownika" i dlatego raczej nie zdecyduje się startować w wyborach prezydenckich w 2010 roku. Politolog ocenił, że wpływ na notowania rządu czy PO mogłyby mieć takie czynniki jak niekorzystne tendencje gospodarcze, nie zaś wydarzenia w rodzaju odejścia Olechowskiego.
W ocenie Konarskiego Olechowski teoretycznie może być wzmocnieniem dla aspiracji Piskorskiego, który - jak mówił - jest politykiem szukającym możliwości postponowania - w tej czy innej formie - premiera Tuska, do którego ma osobiste animozje.
Zaznaczył jednak, że próba aliansu z Olechowskim może być niefortunna, bo temu politykowi spora grupa wyborców przy różnych okolicznościach już wcześniej zawierzała, a on nie do końca okazywał się osobą, która jest w stanie udźwignąć tego typu ciężar. "Nie szedł za ciosem, czyli nie jest typem fightera, jest raczej typem polityka salonowego, który bardzo chętnie wziąłby władzę, gdyby mu ją oferowano, natomiast nie ma za bardzo ochoty o nią walczyć" - ocenił Konarski. Jak dodał, Olechowski jest politykiem bardzo wygodnym i w związku z tym jego przejście do SD, jeśli miałoby miejsce, nie będzie miało negatywnego wpływu na pozycję premiera Tuska. "Takie mam przekonanie" - podkreślił.
Politolog wątpi też, żeby Olechowski w ogóle zdecydował się startować w boju o urząd prezydenta. "Obserwując go od wielu lat na polskiej scenie politycznej na pewno można mu przyznać cechę >oryginała< jako osoby, która umie ubarwić polską scenę polityczną, ale to człowiek, który nie przejawia specjalnych tendencji ku temu, żeby o swoją pozycję walczyć" - zaznaczył.dar pap