Ukraiński urzędnik porównuje Polaków do Gestapo, IPN zapowiada interwencję

Ukraiński urzędnik porównuje Polaków do Gestapo, IPN zapowiada interwencję

Dodano:   /  Zmieniono: 
photos.com 
Jak podaje RMF FM szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Walentin Naliwajczenko publicznie porównał polską policję do NKWD i gestapo. Jego zdaniem wszystkie te trzy służby miały na celu zniszczenie narodu ukraińskiego.
Kontrowersyjna wypowiedź miała miejsce we Lwowie, przy okazji otwarcia muzeum w dawnym klasztorze brygidek. Budynek ten służył przed wojną jako zwykłe więzienie kryminalne, po zajęciu tych ziem przez ZSRR sowieci zamienili je w katownię i miejsce straceń NKWD.

Nieważne, czy do więzienia na Łąckiego kierowała polska policja, niemieckie gestapo, czy radzieckie NKWD. Więzienie na Łąckiego było nie tylko więzieniem, ale katownią, gdzie dochodziło do zbrodni przeciwko ludzkości. – powiedział Naliwajczenko.

Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski powiedział, że Polska nie akceptuje "stawiania na jednej płaszczyźnie" działalności polskiej przedwojennej policji z ludobójczymi praktykami aparatu przemocy nazistowskich Niemiec i stalinowskiego ZSSR.

Paszkowski podkreślił, że nie znamy faktów historycznych, które zezwalałyby na zrównanie działań polskiej służby więziennej z działaniami NKWD na sowieckiej Ukrainie czy też masowymi egzekucjami dokonywanymi na okupowanej przez hitlerowców Ukrainie - we Lwowie i innych miejscach.

"Jeśli takie fakty są znane szefowi SBU panu Walentynowi Naliwajczence, to mamy nadzieję, że podzieli się nimi z polskim IPN-em, w ramach skądinąd dobrze układającej się współpracy" - oświadczył Paszkowski.

IPN zapowiada interwencję

Rzecznik IPN Andrzej Arseniuk zaznaczył, że "prezes IPN będzie interweniował w tej sprawie podczas spotkania z szefem Archiwów Bezpieczeństwa Ukrainy". Podkreślił, że między IPN a jego ukraińskim odpowiednikiem trwa "bardzo intensywna współpraca", wydawane są książki, prowadzona jest kwerenda naukowa. "Dialog jednak opiera się na prawdzie historycznej, a tego typu wypowiedzi burzą wypracowany już schemat współpracy" - powiedział.

Według mediów Naliwajczenko, otwierając we Lwowie muzeum urządzone w więzieniu na ul. Łęckiego, powiedział: "nieważne, czy do więzienia na Łąckiego kierowała polska policja, niemieckie gestapo, czy radzieckie NKWD, ich głównymi więźniami byli bojownicy o niepodległość, członkowie ruchu wyzwoleńczego. Więzienie na Łąckiego było nie tylko więzieniem, ale katownią, gdzie dochodziło do zbrodni przeciwko ludzkości".

Budynek to dawny klasztor brygidek, w którym przed drugą wojną światową mieściło się polskie więzienie. Po zajęciu tych ziem przez Sowietów przejęło je NKWD. W 1941 roku było jednym z głównych miejsc we Lwowie, w którym mordowano więźniów politycznych. Teraz w gmachu powstało muzeum ofiar totalitaryzmów.

Gdy Lwów należał do Polski, do tego więzienia trafiali m.in. bojownicy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, stosujący w swojej działalności akty terroru przeciwko państwu polskiemu. Z ich ręki zginęli m.in. poseł Tadeusz Hołówka (1931) i szef MSW Bronisław Pieracki (1934)). We Lwowie i okolicach napadali zaś na posterunki policji, urzędy pocztowe. Dochodziło też do zamachów bombowych m.in. w 1929 na budynek dyrekcji Targów Wschodnich we Lwowie, który został całkowicie zniszczony.

Jednym z najgłośniejszych napadów był napad na pocztę w Gródku Jagiellońskim w 1932 roku, podczas którego OUN-owcy postrzelili osiem osób (pracowników urzędu i obecnych klientów). Jedna z nich zmarła; zginął również jeden policjant, a inny został ranny. Napastnicy zrabowali pieniądze. Winni takich przestępstw byli skazywani na kary śmierci, które wykonywano np. wobec dwóch zabójców Hołówki.

rmf.fm, keb, pap