Prof. Jerzy Buzek może już się przygotowywać na świętowania swojego sukcesu. Jedynie nieoczekiwana wolta socjalistów lub liberałów mogłaby pozbawić go stanowiska przewodniczącego Parlamentu Europejskiego.
Trzeba przyznać, że ta batalia - w odróżnieniu od np. starań o fotel szefa NATO dla Radka Sikorskiego - była od początku rozsądnie prowadzona. Najpierw zbadany został grunt, czy Buzek w ogóle ma poważne szanse.
Następnie Polacy starali się zyskiwać kolejnych sojuszników i prowadzili pozytywną kampanię, koncentrującą się na podkreślaniu walorów swojego kandydata. Ale Włosi nie są bynajmniej przegrani w tej rozgrywce, bo prawdopodobnie dostaną szefostwo komisji spraw zagranicznych, właśnie dla Mario Mauro.
Niektórzy komentatorzy wyciągają z tego sukcesu błędne wnioski, roztaczając fałszywą alternatywę: albo stanowisko dla Buzka albo inne ważne posady dla Polaków. I co za tym idzie, skoro będziemy mieli przewodniczącego parlamentu, to możemy zapomnieć o ważnym portfolio w Komisji i stanowiskach w PE. Jest to absolutną bzdurą, bo jedno nie neguje drugiego. Wystarczy przywołać przykład Niemiec, które ostatnio miały i szefa Parlamentu (Hans-Gert Poettering) i wiceszefa Komisji Europejskiej (Gunter Verheugen). Oczywiście Niemcy są największym i najbogatszym krajem członkowskim, ale to nie oznacza, że Polska powinna sama deprecjonować swoje ambicje.
W poprzedniej kadencji PE Polacy piastowali tam ważne funkcje: mieliśmy swoich wiceprzewodniczących (Janusz Onyszkiewicz, Marek Siwiec i Adam Bielan), a także szefów komisji: spraw zagranicznych (Jacek Saryusz-Wolski), petycji (Marcin Libicki), budżetowej (Janusz Lewandowski), czy też zastępców szefów jak np. Jan Olbrycht w komisji polityki regionalnej. Teraz szanse na komisję spraw zagranicznych są faktycznie minimalne, bo akurat jej zakres zazębia się nieco z kompetencjami szefa PE. Ale mamy dużą szansę na komisję regionalną - tu akurat jest dwoje dobrych kandydatów: Danuta Huebner i Jan Olbrycht. Z polskiego punktu widzenia bardzo ważna jest komisja ds. środowiska, ale też przemysłu. Ważne są też delegacje, np. ds. stosunków z Rosją, czy Ukrainą - co też jest polską domeną. Dzisiaj dowiemy się, co nam przypadło w udziale. Pewne jest, że jako jeden z większych krajów członkowskich powinniśmy grać o dużo, a fotel dla premiera Buzka to jedynie początek, a nie koniec.
Następnie Polacy starali się zyskiwać kolejnych sojuszników i prowadzili pozytywną kampanię, koncentrującą się na podkreślaniu walorów swojego kandydata. Ale Włosi nie są bynajmniej przegrani w tej rozgrywce, bo prawdopodobnie dostaną szefostwo komisji spraw zagranicznych, właśnie dla Mario Mauro.
Niektórzy komentatorzy wyciągają z tego sukcesu błędne wnioski, roztaczając fałszywą alternatywę: albo stanowisko dla Buzka albo inne ważne posady dla Polaków. I co za tym idzie, skoro będziemy mieli przewodniczącego parlamentu, to możemy zapomnieć o ważnym portfolio w Komisji i stanowiskach w PE. Jest to absolutną bzdurą, bo jedno nie neguje drugiego. Wystarczy przywołać przykład Niemiec, które ostatnio miały i szefa Parlamentu (Hans-Gert Poettering) i wiceszefa Komisji Europejskiej (Gunter Verheugen). Oczywiście Niemcy są największym i najbogatszym krajem członkowskim, ale to nie oznacza, że Polska powinna sama deprecjonować swoje ambicje.
W poprzedniej kadencji PE Polacy piastowali tam ważne funkcje: mieliśmy swoich wiceprzewodniczących (Janusz Onyszkiewicz, Marek Siwiec i Adam Bielan), a także szefów komisji: spraw zagranicznych (Jacek Saryusz-Wolski), petycji (Marcin Libicki), budżetowej (Janusz Lewandowski), czy też zastępców szefów jak np. Jan Olbrycht w komisji polityki regionalnej. Teraz szanse na komisję spraw zagranicznych są faktycznie minimalne, bo akurat jej zakres zazębia się nieco z kompetencjami szefa PE. Ale mamy dużą szansę na komisję regionalną - tu akurat jest dwoje dobrych kandydatów: Danuta Huebner i Jan Olbrycht. Z polskiego punktu widzenia bardzo ważna jest komisja ds. środowiska, ale też przemysłu. Ważne są też delegacje, np. ds. stosunków z Rosją, czy Ukrainą - co też jest polską domeną. Dzisiaj dowiemy się, co nam przypadło w udziale. Pewne jest, że jako jeden z większych krajów członkowskich powinniśmy grać o dużo, a fotel dla premiera Buzka to jedynie początek, a nie koniec.