Białoruś się umoralnia

Białoruś się umoralnia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na Białorusi powstanie Rada Moralności, której zadaniem będzie pilnowanie zgodności wyświetlanych w kraju filmów i ukazujących się książek z normami moralnymi. Twórcy nowego organu zapewniają, że Rada nie będzie miała nic wspólnego z sowiecką cenzurą, niezależni eksperci jednak sądzą, że Rada powstała, by kontrolować napływ książek i produkcji filmowej z Rosji – komentuje „Kommersant”

Sekretarz Rady Pisarzy na Białorusi, Gieorgij Marczuk oznajmił gazecie, że Rada Moralności będzie organizacją pożytku publicznego, skupiającą pisarzy, artystów, pracowników kulturalnych, specjalistów z ministerstwa kultury, oświaty i informacji. Szczególnie będą ją interesować  publikacje, które wywołają „skrajne reakcje" społeczeństwa. Przede wszystkim mowa tu o dziełach rozpowszechniających „pornografię, przemoc i wymierzony przeciw ludziom nacjonalizm”. Wolność mediów powinna być zdaniem Marczuka jednak odrobinę pod kontrolą – „ Wolność – oczywiście powinna panować, ale my jako Rada sprzeciwiamy się wolności, która przechodzi w wyuzdanie”.
Jak na razie Rada jeszcze nie zaczęła aktywnie działać, ale już wiadomo, co może okazać się na indeksie dzieł zakazanych. Przewodniczący nazwał już parę tytułów – książkę Władimira Sorokina „Goluboje salo" (książka niewydana jeszcze w Polsce, tytuł w wolnym tłumaczeniu „Niebieski tłuszcz”) i komedię Mariusa Wajsberga „Hitler kaput”. Film nie spodobał się ekspertom  dlatego, że tam, zdaniem pana Marczuka, „całą tragedię hitleryzmu obrócono w farsę, komedię, w wyniku czego młode pokolenie może pomyśleć – wojna to zabawa, może i my postrzelamy”.
Przewodniczący tak wyobraża sobie pracę komisji: „Najpierw zwrócimy się do twórcy tego filmu albo tej książki, w której znajdziemy sceny jawnej pornografii, przemocy i ekstremizmu, z prośbą, by usunął elementy niejednoznaczne moralnie i więcej ich w swojej twórczości nie używał. A jeśli to nie pomoże, to zwrócimy się do organów chroniących prawo z prośbą o pozbawienie tych autorów licencji i postawienie przed sądem". Poza tym ocena komisji będzie przedstawiana do wiadomości zainteresowanych ministerstw, jako rekomendacja, by zwrócić uwagę na „wyznaczony motyw w danym utworze”.
Pan Marczuk zapewnia, że Rada Moralności nie będzie miała nic wspólnego z sowiecką cenzurą. A jednak obserwatorzy w Mińsku są przekonani, że nowy organ powstał z myślą o kontrolowaniu importowanych z Rosji wydawnictw książkowych i produkcji filmowych, która obecnie stanowi 85 procent rynku białoruskiego, a pożytek publiczny organizacji polega na tym, że będzie ona dopełnieniem do prawdziwych struktur państwowych. I wątpią w to, że ograniczy się ona do deklarowanych przez Marczuka działań.
Trzeba przyznać, że pan Marczuk i ogólnie białoruskie władze wierzą w siłę intelektualno – moralną młodzieży, jej zdolność rozumienia gatunku komediowego i ogólnie – mądrość. Bo do świadomości moralnej społeczeństwa powinny przenikać jedynie treści moralnie jednoznaczne, nieskażone zgnilizną… ale czyją tym razem? Pojawia się jeszcze pytanie, kiedy nowa organizacja weźmie pod nóż scenę pocałunku ze „Śpiącej Królewny" i wniesie votum nieufności przeciwko „Robin Hoodowi”. Bo pod pornografię i przemoc można wiele podciągnąć…

PP