Czy politycy chcą nas, Polaków, zeszmacić? Z ich stosunku do nas wynika, że powinniśmy być nieuczciwi, zawistni, kłamliwi, niehonorowi, przekupni, małostkowi, głupi i prymitywni. Zupełnie inaczej, niżby to wynikało z najnowszej „Diagnozy społecznej”, która dowodzi, że jesteśmy zadowolonymi z siebie, całkiem szczęśliwymi i życzliwymi ludźmi.
Gdyby politycy nie traktowali nas jak wyborczą mierzwę, dotrzymywaliby słowa, nie kłamali, nie robili politycznych i biznesowych szwindli, cenili inteligencję i tęsknotę obywateli za uczciwością i sprawiedliwością, nie odwoływaliby się do niskich instynktów. Ale tego wszystkiego nie robią. Gdyby przyjrzeć się politykom, którzy od początku III RP są na topie albo najłatwiej przeszli polityczne burze, okazałoby się, że najwięcej jest tam osób, które złamały wszystkie swoje niegdysiejsze obietnice. Wielu jest takich, którzy bezczelnie oszukali swoich dawnych zwolenników i współpracowników. Wielu takich, którzy poglądy i partie zmieniają jak rękawiczki, a dotrzymywanie słowa uznają za głupią fanaberię. Sporo takich, którzy w życiu nie powiedzieli słowa prawdy, nigdy nie dokonali rachunku sumienia, za to z lubością rozliczali innych i ich moralnie lustrowali.
Dlaczego akurat oni triumfują? Bo najłatwiej jest manipulować tymi i wykorzystywać tych, którzy mają coś na sumieniu. Oni są zabójczo aktywni, żeby zasłonić to, co niewygodne w ich przeszłości. Zrobią wszystko dla swych kolejnych wodzów, byleby tylko nie przerwać spirali zakłamania. Nowe kłamstwa mają zakryć stare i już przez to stać się prawdą – na zasadzie kontradykcji. To tacy ludzie współtworzą najbardziej pożądaną i najskuteczniejszą postać współczesnej polskiej polityki – szmaciaka III RP. Z towarzyszem Szmaciakiem Janusza Szpotańskiego łączą go choćby bezbrzeżny oportunizm, niechęć do realnego człowieka (w przeciwieństwie do człowieka z partyjnego plakatu) i poczucie świeżo nabytego arystokratyzmu.
Szmaciaki III RP mają się świetnie nie tylko dzięki własnemu oportunizmowi. Zawsze się znajdzie grupa wpływowych osób, głównie dziennikarzy i przeróżnych autorytetów, którzy konieczność bycia szmaciakiem pięknie uzasadnią. Zwykle tłumaczą to historyczną lub ekonomiczną koniecznością. Albo obrzydliwością przeciwnika, którego trzeba zwalczać nawet niegodnymi metodami, bo ten zorganizowałby nam totalny zamordyzm, pozbawił resztek godności i ośmieszył w oczach europejskich elit. Skądinąd te elity muszą nie mieć nic lepszego do roboty, niż przyglądanie się Polsce i Polakom. Szmaciak III RP ma więc legion mentorów i ideologów, którzy zawsze zakrzykną „X-ie, musisz!", bo co my biedni poczniemy. Przywołując idee Richarda Rorty’ego z książki „Filozofi a jako polityka kulturalna”, warto nie tyle pytać o to, kim jest obecnie szmaciak, ile o to, co się szmaciakiem chce osiągnąć, do jakich gier on służy. A służy idei powszechnego zeszmacenia. Chodzi o to, żebyśmy stali się wspólnikami tego procederu, czyli abyśmy dali politykom legitymację do bycia szmaciakami, a zatem także do szmacenia nas, obywateli. Bo kto wtedy pierwszy rzuci kamieniem?
Dlaczego akurat oni triumfują? Bo najłatwiej jest manipulować tymi i wykorzystywać tych, którzy mają coś na sumieniu. Oni są zabójczo aktywni, żeby zasłonić to, co niewygodne w ich przeszłości. Zrobią wszystko dla swych kolejnych wodzów, byleby tylko nie przerwać spirali zakłamania. Nowe kłamstwa mają zakryć stare i już przez to stać się prawdą – na zasadzie kontradykcji. To tacy ludzie współtworzą najbardziej pożądaną i najskuteczniejszą postać współczesnej polskiej polityki – szmaciaka III RP. Z towarzyszem Szmaciakiem Janusza Szpotańskiego łączą go choćby bezbrzeżny oportunizm, niechęć do realnego człowieka (w przeciwieństwie do człowieka z partyjnego plakatu) i poczucie świeżo nabytego arystokratyzmu.
Szmaciaki III RP mają się świetnie nie tylko dzięki własnemu oportunizmowi. Zawsze się znajdzie grupa wpływowych osób, głównie dziennikarzy i przeróżnych autorytetów, którzy konieczność bycia szmaciakiem pięknie uzasadnią. Zwykle tłumaczą to historyczną lub ekonomiczną koniecznością. Albo obrzydliwością przeciwnika, którego trzeba zwalczać nawet niegodnymi metodami, bo ten zorganizowałby nam totalny zamordyzm, pozbawił resztek godności i ośmieszył w oczach europejskich elit. Skądinąd te elity muszą nie mieć nic lepszego do roboty, niż przyglądanie się Polsce i Polakom. Szmaciak III RP ma więc legion mentorów i ideologów, którzy zawsze zakrzykną „X-ie, musisz!", bo co my biedni poczniemy. Przywołując idee Richarda Rorty’ego z książki „Filozofi a jako polityka kulturalna”, warto nie tyle pytać o to, kim jest obecnie szmaciak, ile o to, co się szmaciakiem chce osiągnąć, do jakich gier on służy. A służy idei powszechnego zeszmacenia. Chodzi o to, żebyśmy stali się wspólnikami tego procederu, czyli abyśmy dali politykom legitymację do bycia szmaciakami, a zatem także do szmacenia nas, obywateli. Bo kto wtedy pierwszy rzuci kamieniem?
Więcej możesz przeczytać w 30/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.