Ranni w KDT, prezydent zaniepokojony

Ranni w KDT, prezydent zaniepokojony

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Beata Banecka 
Po dramatycznym proteście na Placu Defilad ponad trzydzieści pięć osób rannych, w tym sześciu policjantów, zostało przewiezionych do warszawskich szpitali. Kupcy zostali odepchnięci w stronę Galerii Centrum. W okolicach centrum utworzyły się ogromne korki. Policja informuje, że odblokowane są już pobliskie ulice.

Ok. godziny 13 komornik z pomocą policji i ochrony zdołał wejść do środka hali i dokonać egzekucji Kupieckich Domów Towarowych. W środku zabarykadowało się ok 150-200 kupców. Policja wkroczyła do środka siłą. Inni policjanci próbowali w tym czasie rozpędzić protestujących, którzy zablokowali ul. Marszałkowską.

Rozwój wydarzeń przerósł wszelkie oczekiwania. Część kupców zabarykadowała się w biurach zarządu. Przed chwilą stężonym gazem pieprzowym zostały spryskane okna. "Jak się chce trafić muchę, nie trzeba brać siekiery do ręki" - komentuje znajdujący się w środku hali protestujący. Wewnątrz do tej pory nie doszło do bezpośredniego starcia z policją.

Według rzecznika ratusza doszło do kilkunastu naruszeń nietykalności osobistej. Dwóch funkcjonariuszy straży miejskiej trafiło do szpitala, jeden z nich został uderzony butelką. Trudno oszacować liczbę osób poszkodowanych - częste są przypadki poparzeń, omdleń, urazów zewnętrznych.

Jak powiedział Marcin Ochmański z wydziału prasowego stołecznego ratusza, policję wezwał komornik, by oddzielić "agresywnie zachowujących się kupców od  służb dokonujących egzekucji komorniczej".

Wcześniej do hali bezskutecznie próbowali wejść wynajęci przez komornika ochroniarze. W czasie tych prób użyto gazu łzawiącego. Zabarykadowani w hali kupcy bronili się używając gaśnic i strumieni wody. Na ochroniarzy leciały też butelki.

Koordynator mazowieckiego pogotowia ratunkowego Marek Niemirski poinformował, że przed halą KDT są obecne cztery zespoły medyczne, w razie potrzeby przyjeżdżają także dodatkowe karetki.

"Na razie nie stwierdzono poważnych przypadków. Pomoc udzielana jest głównie osobom z podrażnieniami spojówek i wzrostem ciśnienia tętniczego. W razie potrzeby przygotowane są szpitale przy ul. Lindleya i przy ul. Stępińskiej" -  podkreślił Niemierski.

Prezydent Lech Kaczyński wyraził "poważny niepokój" w związku z wtorkowymi wydarzeniami w hali Kupieckich Domów Towarowych w Warszawie. Podkreślił, że tego rodzaju konflikty należy rozwiązywać na drodze dialogu.

W oświadczeniu zamieszczonym na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta L.Kaczyński podkreślił, że jako były prezydent Warszawy zdaje sobie sprawę, że problem jest trudny. "Tym bardziej jednak apeluję do władz miasta o podjęcie rozmów z kupcami. Nie mogę się zgodzić, że użycie siły wobec osób broniących swych miejsc pracy było konieczne" - napisał.

W ocenie prezydenta, władza powinna sięgać po takie rozwiązania z wielkim poczuciem odpowiedzialności wyczerpawszy wszelkie inne możliwości. "Takie konflikty należy rozwiązywać na drodze dialogu i wzajemnego zrozumienia swoich racji" - czytamy w oświadczeniu prezydenta.

Lech Kaczyński poprosił jednocześnie obie strony konfliktu "o rozwagę, wzajemny szacunek i dobrą wolę". "Wierzę, że rozmawiając i wychodząc sobie naprzeciw można znaleźć pozytywne rozwiązanie" - podkreślił Lech Kaczyński.

Zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak powiedział, że jest oczywiste, iż obowiązuje prawo i trzeba je egzekwować. Ale - jak dodał - ważne jest, by w takich sytuacjach rozmawiać i nie eskalować agresji wtedy, kiedy nie jest to potrzebne. "Nikt nie mówi, że to jest sprawa łatwa, prosta i przyjemna, ale tym bardziej warto rozmawiać i dojść do porozumienia" - zaznaczył.

Według Stasiaka, warto próbować dojść do jakiegoś kompromisu w interesie wszystkich. Jego zdaniem, propozycja rozmowy powinna wyjść od prezydent miasta Hanny Gronkiewicz-Waltz. "Warto by dwie strony teraz się spotkały, okazały szacunek i spróbowały ustalić podstawowe rzeczy" - podkreślił.

ND, PAP, oju/bcz, dar, keb

Galeria:
Zamieszki pod KDT