Ok. godziny 13 komornik z pomocą policji i ochrony zdołał wejść do środka hali i dokonać egzekucji Kupieckich Domów Towarowych. W środku zabarykadowało się ok 150-200 kupców. Policja wkroczyła do środka siłą. Inni policjanci próbowali w tym czasie rozpędzić protestujących, którzy zablokowali ul. Marszałkowską.
Rozwój wydarzeń przerósł wszelkie oczekiwania. Część kupców zabarykadowała się w biurach zarządu. Przed chwilą stężonym gazem pieprzowym zostały spryskane okna. "Jak się chce trafić muchę, nie trzeba brać siekiery do ręki" - komentuje znajdujący się w środku hali protestujący. Wewnątrz do tej pory nie doszło do bezpośredniego starcia z policją.
Według rzecznika ratusza doszło do kilkunastu naruszeń nietykalności osobistej. Dwóch funkcjonariuszy straży miejskiej trafiło do szpitala, jeden z nich został uderzony butelką. Trudno oszacować liczbę osób poszkodowanych - częste są przypadki poparzeń, omdleń, urazów zewnętrznych.
Jak powiedział Marcin Ochmański z wydziału prasowego stołecznego ratusza, policję wezwał komornik, by oddzielić "agresywnie zachowujących się kupców od służb dokonujących egzekucji komorniczej".
Wcześniej do hali bezskutecznie próbowali wejść wynajęci przez komornika ochroniarze. W czasie tych prób użyto gazu łzawiącego. Zabarykadowani w hali kupcy bronili się używając gaśnic i strumieni wody. Na ochroniarzy leciały też butelki.
Koordynator mazowieckiego pogotowia ratunkowego Marek Niemirski poinformował, że przed halą KDT są obecne cztery zespoły medyczne, w razie potrzeby przyjeżdżają także dodatkowe karetki.
"Na razie nie stwierdzono poważnych przypadków. Pomoc udzielana jest głównie osobom z podrażnieniami spojówek i wzrostem ciśnienia tętniczego. W razie potrzeby przygotowane są szpitale przy ul. Lindleya i przy ul. Stępińskiej" - podkreślił Niemierski.
Prezydent Lech Kaczyński wyraził "poważny niepokój" w związku z wtorkowymi wydarzeniami w hali Kupieckich Domów Towarowych w Warszawie. Podkreślił, że tego rodzaju konflikty należy rozwiązywać na drodze dialogu.W oświadczeniu zamieszczonym na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta L.Kaczyński podkreślił, że jako były prezydent Warszawy zdaje sobie sprawę, że problem jest trudny. "Tym bardziej jednak apeluję do władz miasta o podjęcie rozmów z kupcami. Nie mogę się zgodzić, że użycie siły wobec osób broniących swych miejsc pracy było konieczne" - napisał.
W ocenie prezydenta, władza powinna sięgać po takie rozwiązania z wielkim poczuciem odpowiedzialności wyczerpawszy wszelkie inne możliwości. "Takie konflikty należy rozwiązywać na drodze dialogu i wzajemnego zrozumienia swoich racji" - czytamy w oświadczeniu prezydenta.
Lech Kaczyński poprosił jednocześnie obie strony konfliktu "o rozwagę, wzajemny szacunek i dobrą wolę". "Wierzę, że rozmawiając i wychodząc sobie naprzeciw można znaleźć pozytywne rozwiązanie" - podkreślił Lech Kaczyński.
Zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak powiedział, że jest oczywiste, iż obowiązuje prawo i trzeba je egzekwować. Ale - jak dodał - ważne jest, by w takich sytuacjach rozmawiać i nie eskalować agresji wtedy, kiedy nie jest to potrzebne. "Nikt nie mówi, że to jest sprawa łatwa, prosta i przyjemna, ale tym bardziej warto rozmawiać i dojść do porozumienia" - zaznaczył.
Według Stasiaka, warto próbować dojść do jakiegoś kompromisu w interesie wszystkich. Jego zdaniem, propozycja rozmowy powinna wyjść od prezydent miasta Hanny Gronkiewicz-Waltz. "Warto by dwie strony teraz się spotkały, okazały szacunek i spróbowały ustalić podstawowe rzeczy" - podkreślił.
ND, PAP, oju/bcz, dar, keb
Zamieszki pod KDT