Polska polityka powinna dorobić się nowej kategorii opisowej, którą określiłbym jako "realpolitik po polsku". W klasycznym wydaniu realpolitik, bismarckowskim, chodziło o przedłożenie interesu państwa nad zasady etyczne. W polskim wydaniu chodzi o przedłożenie interesu partyjnego nad interes państwa. Wygląda na to, że dobrym przykładem "realpolitik po polsku" jest handel, jakiego PO dokonała w europarlamencie. W zamian za to, że Danuta Huebner będzie szefową komisji polityki regionalnej PE, Polska odstąpi Hiszpanom funkcję szefa zgromadzenia parlamentarnego Partnerstwa Wschodniego.
Faktycznie, sprawa to wyjątkowo bliska mieszkańcom Półwyspu Iberyjskiego.
Szczególnie, że Partnerstwo Wschodnie konkuruje z programem stworzenia Unii
Śródziemnomorskiej, którym Hiszpania jest żywotnie zainteresowana. Nawet
przy najlepszej woli i świętej uczciwości, Hiszpanowi może być ciężko
docenić relacje Europy Zachodniej z Ukrainą czy Białorusią. Tym bardziej,
jeśli będzie przez swoich rodaków intensywnie przekonywany, że dużo
ważniejsza jest północna Afryka.
Dla nas, jak się okazuje, Partnerstwo Wschodnie już aż takie ważne nie jest.
Owszem było - przed wyborami, kiedy Radosław Sikorki i eurodeputowani PO
wypisywali je na swoim głównym sztandarze wyborczym. Już po wyborach, więc i
sztandar można zwinąć.
Można co prawda było zawalczyć o to, by Danuta Huebner zamiast szefową
tamtej komisji, została szefową właśnie zgromadzenia parlamentarnego
Partnerstwa Wschodniego. Ale cóż, realpolitik po polsku właśnie na tym
polega, ze trzeba coś poświęcić. Nawet jak nie trzeba.
Właśnie taka sama "realpolitik po polsku" sprawia, że zmiany w tak nieważnej
ustawie jak konstytucja, jeśli do nich dojdzie, nie będą podporządkowane
jakimś wydumanym wizjom ustrojowym, a sporowi Tuska z Kaczyńskim. Nie mówiąc
o polityce zagranicznej..
Sprawę Huebner i Partnerstwa Wschodniego pięknie podsumował jeden z naszych
eurodeputowanych w rozmowie z Marcinem Graczykiem z "Dziennika": "Może to
drugie stanowisko byłoby lepsze, ale premier obiecał Danucie komisję i
koniec tematu." Trudno o lepsze podsumowanie i bardziej wymowną poglądową
lekcję "realpolitik po polsku".
Szczególnie, że Partnerstwo Wschodnie konkuruje z programem stworzenia Unii
Śródziemnomorskiej, którym Hiszpania jest żywotnie zainteresowana. Nawet
przy najlepszej woli i świętej uczciwości, Hiszpanowi może być ciężko
docenić relacje Europy Zachodniej z Ukrainą czy Białorusią. Tym bardziej,
jeśli będzie przez swoich rodaków intensywnie przekonywany, że dużo
ważniejsza jest północna Afryka.
Dla nas, jak się okazuje, Partnerstwo Wschodnie już aż takie ważne nie jest.
Owszem było - przed wyborami, kiedy Radosław Sikorki i eurodeputowani PO
wypisywali je na swoim głównym sztandarze wyborczym. Już po wyborach, więc i
sztandar można zwinąć.
Można co prawda było zawalczyć o to, by Danuta Huebner zamiast szefową
tamtej komisji, została szefową właśnie zgromadzenia parlamentarnego
Partnerstwa Wschodniego. Ale cóż, realpolitik po polsku właśnie na tym
polega, ze trzeba coś poświęcić. Nawet jak nie trzeba.
Właśnie taka sama "realpolitik po polsku" sprawia, że zmiany w tak nieważnej
ustawie jak konstytucja, jeśli do nich dojdzie, nie będą podporządkowane
jakimś wydumanym wizjom ustrojowym, a sporowi Tuska z Kaczyńskim. Nie mówiąc
o polityce zagranicznej..
Sprawę Huebner i Partnerstwa Wschodniego pięknie podsumował jeden z naszych
eurodeputowanych w rozmowie z Marcinem Graczykiem z "Dziennika": "Może to
drugie stanowisko byłoby lepsze, ale premier obiecał Danucie komisję i
koniec tematu." Trudno o lepsze podsumowanie i bardziej wymowną poglądową
lekcję "realpolitik po polsku".
Autor jest publicystą dziennika "Polska The Times"