Polska chce na całym świecie promować swoją prezydencję w UE. Na wstępnej liście miast, w których mamy się pokazać, znajdują się m.in. Pekin, Moskwa, Tokio i główne stolice europejskie - dowiedział się "Dziennik". Lista nie jest jeszcze zamknięta, musi ją zaakceptować szef MSZ. Resort nie chce zdradzać szczegółów.
Z informacji "Dz" wynika, że w MSZ trwają dyskusje strategiczne w sprawie miast. - Środki są ograniczone, więc trzeba dobrze się zastanowić. Np. Chiny są ważne, ale taka promocja wiązałaby się z dużymi kosztami - uważa jeden z rozmówców gazety z MSZ. Pod znakiem zapytania stoją też np. Indie i Nowy Jork.
Jeszcze większy nacisk rząd położy na promocję w samej Unii: Brukseli, Berlinie, Paryżu i innych europejskich stolicach. - Polska chce się pokazać jako ważny gracz - mówi "Dz" Mikołaj Dowgielewicz, szef UKiE. - Podstawowe kryterium jest jedno: skupiamy się na największych - dodaje. Jest tylko jeden problem: pieniądze. Szef UKiE przyznaje, że budżet na promocję jest skromny. Dlatego rząd liczy na sponsorów, zwłaszcza polskie przedsiębiorstwa - pisze "Dz".
Jeszcze większy nacisk rząd położy na promocję w samej Unii: Brukseli, Berlinie, Paryżu i innych europejskich stolicach. - Polska chce się pokazać jako ważny gracz - mówi "Dz" Mikołaj Dowgielewicz, szef UKiE. - Podstawowe kryterium jest jedno: skupiamy się na największych - dodaje. Jest tylko jeden problem: pieniądze. Szef UKiE przyznaje, że budżet na promocję jest skromny. Dlatego rząd liczy na sponsorów, zwłaszcza polskie przedsiębiorstwa - pisze "Dz".