„Tagesspiegel” oraz „Potsdamer Neueste Nachrichten” piszą o rzekomych polskich kłótniach, dotyczących rocznic powstania warszawskiego oraz wybuchu II wojny światowej. Dla obydwu niemieckich dzienników niezrozumiałe jest, dlaczego Polacy nie potrafią w zgodzie uczestniczyć w tak ważnych obchodach.
„1 sierpnia punktualnie o godzinie 17.00 wyją w Warszawie syreny, a ludzie zatrzymują się na minutę. Tak wygląda godzina „W", której nazwa pochodzi od słowa „wybuch". Dokładnie 65 lat wcześniej o tej właśnie porze 50 tysięcy powstańców rozpoczęło walkę o wyzwolenie stolicy spod niemieckiej okupacji. Trwająca dwa miesiące walka spowodowała niemalże całkowite zniszczenie miasta oraz śmierć 200 tysięcy osób”, relacjonuje „Potsdamer Neueste Nachrichten”.
W czasach komunizmu pamięć o powstańcach była tłumiona. Władze nie chciały dyskutować o roli Armii Czerwonej, która stacjonowała na wschodnim brzegu Wisły i przyglądała się upadkowi Warszawy. Dopiero po rozpadzie ZSRR zaczęto przypominać bohaterstwo powstańców.
Obecnie niestety rocznica tej walki stała się miejscem do politycznych przepychanek. Przedstawiciele powstańców zaapelowali do członków partii, aby nie przeszkadzali im w przeżywaniu tej uroczystości. Decyzja ta zapadła w związku ze zderzaniem, które miało miejsce rok temu. Uczestnik powstania Władysław Bartoszewski został wygwizdany przez przedstawicieli nacjonalistów.
Spór o obchody powstania warszawskiego jest jedynie wstępem do tego, co może się wydarzyć w związku z obchodami 70. rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej, pisze dziennik. Kij w mrowisko wetknął niedawno szef kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego, Władysław Stasiak. Podczas oficjalnych rozmów dotyczących obchodów Stasiak powiedział, że w Rosji panuje przekonanie o wyzwolicielskiej roli Armii Czerwonej. Dodatkowo do Rosji dotarły zarzuty polskich organizacji nacjonalistycznych, określających udział rządu rosyjskiego w obchodach jako prowokację. Na razie nie wiadomo, czy rzeczywiście Miedwiediew i Putin przyjadą na uroczystości 1 września, które odbędą się na Westerplatte.
ops
W czasach komunizmu pamięć o powstańcach była tłumiona. Władze nie chciały dyskutować o roli Armii Czerwonej, która stacjonowała na wschodnim brzegu Wisły i przyglądała się upadkowi Warszawy. Dopiero po rozpadzie ZSRR zaczęto przypominać bohaterstwo powstańców.
Obecnie niestety rocznica tej walki stała się miejscem do politycznych przepychanek. Przedstawiciele powstańców zaapelowali do członków partii, aby nie przeszkadzali im w przeżywaniu tej uroczystości. Decyzja ta zapadła w związku ze zderzaniem, które miało miejsce rok temu. Uczestnik powstania Władysław Bartoszewski został wygwizdany przez przedstawicieli nacjonalistów.
Spór o obchody powstania warszawskiego jest jedynie wstępem do tego, co może się wydarzyć w związku z obchodami 70. rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej, pisze dziennik. Kij w mrowisko wetknął niedawno szef kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego, Władysław Stasiak. Podczas oficjalnych rozmów dotyczących obchodów Stasiak powiedział, że w Rosji panuje przekonanie o wyzwolicielskiej roli Armii Czerwonej. Dodatkowo do Rosji dotarły zarzuty polskich organizacji nacjonalistycznych, określających udział rządu rosyjskiego w obchodach jako prowokację. Na razie nie wiadomo, czy rzeczywiście Miedwiediew i Putin przyjadą na uroczystości 1 września, które odbędą się na Westerplatte.
ops