"Prezydent wykorzystuje emocje Polaków".

"Prezydent wykorzystuje emocje Polaków".

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezydent i jego kancelaria zajmą się koniem zdechłym w Morskim Oku. Władysław Stasiak jedzie w Tatry, by wyjaśnić sprawę. Stefan Niesiołowski dla Pitbula: "To marketingowa zagrywka".
Szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak zamierza pochylić się nad losem konia, który 14 lipca padł ze zmęczenia, ciągnąc przeładowany zaprzęg. Dziś spotka się z dyrektorem Tatrzańskiego Parku Narodowego, by porozmawiać o sposobie traktowania zwierząt przez podhalańskich górali. Czy kancelaria prezydenta powinna zajmować się takimi sprawami, kiedy państwo pogrąża się w kryzysie?

- Pan Władysław Stasiak, który jest człowiekiem bardzo kulturalnym, niepasującym do wizerunku prezydenta, w przeciwieństwie do np. Michała Kamińskiego, musi być posłuszny wobec swojego zwierzchnika i działać na jego rachunek. Sprawa z koniem jest typowo wyborczą zagrywką – skomentował doniesienia portalu tvp.info Stefan Niesiołowski.

Władysław Stasiak spotka się dziś z dyrektorem TPN, by zbadać sprawę zdechłego konia. Szef Kancelarii Prezydenta postanowił zaangażować się w tę sprawę po licznych telefonach i mailach miłośników zwierząt.

- Nie ma powodu, by urzędnik z Kancelarii Prezydenta jeździł po kraju, bo jakiś koń zdechł. Nie wiadomo nawet, czy zdechł ze zmęczenia, czy dlatego, że był chory – powiedział nam wicemarszałek Sejmu.

- Całkiem niedawno mówiono w mediach o uboju psów i o znęcaniu się nad kotem, ale prezydent nie zajął się tą sprawą – dodał polityk Platformy.

Dlaczego więc prezydent zajmie się koniem, a olewa inne zwierzątka?

- Koń kojarzy się z wolnością, z Samosierrą, z kampanią napoleońską czy husarią. Prezydent wykorzystuje emocje Polaków, którzy są miłośnikami koni. Sam jestem jednym z nich. To typowy zabieg marketingowy, a Stasiak podłączył się do prezydenckiej kampanii – wyjaśnił wicemarszałek Sejmu.

Stefan Niesiołowski zapytany, czy prezydent, podobnie jak jego brat, jest miłośnikiem zwierząt, odpowiedział:

- Jarosław Kaczyński nie jest miłośnikiem zwierząt, ale jednego kota. Co jest dziwactwem. A prezydent nigdy nie dawał żadnych sygnałów swojego zainteresowania losem zwierząt - oświadczył na koniec Stefan Niesiołowski.

Trudno nie przyznać racji wicemarszałkowi. To śmieszne, że szef kancelarii prezydenta wozi się po kraju za zmarłym koniem. Czy to nie jest sprawa, którą powinny zająć się władze lokalne? Według prezydenta - nie. A minister Stasiak będzie miał przy okazji miłą wycieczkę w góry.

Tekst zaczerpnięty z pitbul.pl