Łyżwiński nie chce w celi telebimu

Łyżwiński nie chce w celi telebimu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Stanisław Łyżwiński (FOT. ADAM JAGIELAK / WPROST) 
Stanisław Łyżwiński, jeden z głównych oskarżonych w tzw. seksaferze, nie chce, aby w jego areszcie zainstalowano telebim, umożliwiający mu przynajmniej "częściowy" udział w procesie. W piątek ma rozpocząć się kolejna rozprawa, a były poseł Samoobrony, poprzez swoją chorobę, nie może być obecny w sądzie. Z tego powodu kilkakrotnie już odraczano rozprawy, a Łyżwińskiego wywoziła z sądu karetka.
– Mój klient uznał, że to ogranicza to jego prawo do obrony, bo nie ma w tym czasie możliwości kontaktowania się ze obrońcami – mówi "Rz" mecenas Elżbieta Lewicka. Łyżwiński, przez chorobę kręgosłupa przebywa obecnie w szpitalu dla aresztantów. Zainstalowanie telebimu w celi, to pomysł piotrkowskiego sądu, przed którym toczy się proces tzw. seksafery.

Lepper: to chory pomysł

Drugiemu oskarżonemu w tej samej sprawie, przewodniczącemu Samoobrony, Andrzejowi Lepperowi nie podoba się inicjatywa sądu. – To jest chory pomysł – stwierdził Lepper w rozmowie z dziennikarzami "Rz". – Sąd chce za wszelką cenę uziemić Łyżwińskiego, a jego trzeba leczyć - dodał.

Podobnego zdana jest żona oskarżonego - Wanda Łyżwińska. Nie wierzy w bezstronność sądu. – Wyrok już zapadł i sędzia niech go jak najszybciej ogłosi, bo mąż może nie doczeka końca procesu - mówi.

Były wiceprzewodniczący Samoobrony jest oskarżony o zgwałcenie oraz i przyjmowanie korzyści seksualnych od partyjnych działaczek. W czwartek Łyżwiński nie był obecny na sali rozpraw. Sąd odczytał oświadczenie lekarza, który potwierdza, że były poseł samoobrony nie jest zdolny uczestniczyć w rozprawie. Mimo tego, przesłuchano świadków, ale  tylko w wątkach, które dotyczyły Leppera, któremu również postawiono zarzuty wykorzystywania seksualnego partyjnych działaczek.

"Rzeczpospolita", dar