Dwa kroki w przód i jeden w tył. Tak w skrócie można opisać politykę medialną prezydenta Wenezueli, Hugo Chaveza. O sytuacji nadawców w tym kraju informuje hiszpański dziennik „ABC”.
Chavez, kilka dni po tym, jak zarządził zamknięcie 34 stacji radiowych, postanowił zmienić taktykę w walce o podporządkowanie sobie wenezuelskich mediów. Wygląda na to, donosi dziennik, że prezydenta chwilowo powstrzymał opór, i to zarówno wewnątrz kraju, jak i poza nim, przeciwko przyjętym przez niego metodom działania.
Mimo takiego rozwoju sytuacji, przewodnicząca Zgromadzenia Narodowego, Cilia Flores, zastrzegła, że nadal zamierza nakładać sankcje zgodne z kodeksem karnym na nadawców dopuszczających się „terroryzmu medialnego".
W Wenezueli mówi się, że represje mogą dotknąć jeszcze kolejnych 240 rozgłośni radiowych oraz 45 kanałów telewizyjnych. Jak podaje „ABC", są one na tzw. czarnej liście Diosdada Cabello, szefa Narodowej Rady ds. Telekomunikacji.
Rząd Wenezueli woli określać zamykanie stacji jako „uchylenie nadawcom licencji".
Ta ostrożność w dobieraniu słów ma na celu zdjęcie z siebie odpowiedzialności za sankcje nałożone na nadawców – twierdzi William Echeverria, przewodniczący Narodowego Związku Dziennikarzy. Rządzący chcą ograniczyć już i tak niewielką przestrzeń w mediach, gdzie można wyrazić opinię i krytykę – dodaje Echeverria.
Według Chaveza nie ma mowy o ograniczaniu wolności, a tym którzy nie chcą się podporządkować legalnym decyzjom poradził „udać się do puszczy z Tarzanem, gdzie nie obowiązują żadne normy ani zasady".
Prezydent nie ukrywa swoich celów. – Rewolucja musi przyspieszyć – powiedział podczas ostatniej konferencji prasowej dla dziennikarzy zagranicznych. Czas jednak gra na jego niekorzyść. Jeżeli nie wcieli swoich założeń w życie teraz, to nie zrobi tego nigdy – twierdzi szef dziennika Tal Cual, Teodoro Petkoff.
Według „ABC" istnieją trzy ustawy, których wprowadzenie umożliwi realizację projektu Chaveza. Są to: tzw. ustawa kneblowa dotycząca mediów, ustawa o edukacji oraz o własności społecznej. Szczególnie ta ostatnia, wierna kopia kubańskiej, pomoże Chavezowi wprowadzić w Wenezueli model komunizmu propagowany przez Fidela Castro.
M.G.
Mimo takiego rozwoju sytuacji, przewodnicząca Zgromadzenia Narodowego, Cilia Flores, zastrzegła, że nadal zamierza nakładać sankcje zgodne z kodeksem karnym na nadawców dopuszczających się „terroryzmu medialnego".
W Wenezueli mówi się, że represje mogą dotknąć jeszcze kolejnych 240 rozgłośni radiowych oraz 45 kanałów telewizyjnych. Jak podaje „ABC", są one na tzw. czarnej liście Diosdada Cabello, szefa Narodowej Rady ds. Telekomunikacji.
Rząd Wenezueli woli określać zamykanie stacji jako „uchylenie nadawcom licencji".
Ta ostrożność w dobieraniu słów ma na celu zdjęcie z siebie odpowiedzialności za sankcje nałożone na nadawców – twierdzi William Echeverria, przewodniczący Narodowego Związku Dziennikarzy. Rządzący chcą ograniczyć już i tak niewielką przestrzeń w mediach, gdzie można wyrazić opinię i krytykę – dodaje Echeverria.
Według Chaveza nie ma mowy o ograniczaniu wolności, a tym którzy nie chcą się podporządkować legalnym decyzjom poradził „udać się do puszczy z Tarzanem, gdzie nie obowiązują żadne normy ani zasady".
Prezydent nie ukrywa swoich celów. – Rewolucja musi przyspieszyć – powiedział podczas ostatniej konferencji prasowej dla dziennikarzy zagranicznych. Czas jednak gra na jego niekorzyść. Jeżeli nie wcieli swoich założeń w życie teraz, to nie zrobi tego nigdy – twierdzi szef dziennika Tal Cual, Teodoro Petkoff.
Według „ABC" istnieją trzy ustawy, których wprowadzenie umożliwi realizację projektu Chaveza. Są to: tzw. ustawa kneblowa dotycząca mediów, ustawa o edukacji oraz o własności społecznej. Szczególnie ta ostatnia, wierna kopia kubańskiej, pomoże Chavezowi wprowadzić w Wenezueli model komunizmu propagowany przez Fidela Castro.
M.G.