"W moim wieku nie powinno się boksować, więc chciałbym mieć 12-13 lat mniej. Ale Bernard Hopkins ma 44 lata, więc wszystko przede mną" - powiedział Gołota, który w świetnym nastroju, pięć godzin po przylocie do Polski, spotkał się z dziennikarzami. "Adamek zaprosił mnie do tańca, więc nie mogłem odmówić" - dodał.
Na bardziej spiętego wyglądał Adamek, który kończy krótką wizytę w ojczyźnie i w środę wraca do USA. "Zawsze byłem wojownikiem i nim pozostanę. Jeśli coś się zmieni, to kończę karierę. Wygram i z Gołotą, i w styczniu przyszłego roku z Hopkinsem" - zapowiedział mistrz świata IBF w wadze junior ciężkiej. Riposta Gołoty była natychmiastowa: "Na pewno".
Który z zawodników miał rację, kibice dowiedzą się za dwa miesiące. "Do walki dojdzie 24 października w Arenie Łódź, największej i najnowocześniejszej hali w Polsce. Na żywo obejrzy ją 15 tysięcy widzów" - ocenił Maciej Stec, członek zarządu stacji telewizyjnej Polsat, która jest organizatorem imprezy.
Polska gala boksu
"Przekonanie dwóch wielkich bokserów trochę trwało, nie było też proste znalezienie hali. W cieniu wydarzenia wszech czasów w polskim boksie odbędą się również inne pojedynki z udziałem m.in. Dawida Kosteckiego, Grzegorza Soszyńskiego, Łukasza Janika, Mateusza Masternaka, Wojciecha Bartnika, Krzysztofa Cieślaka" - powiedział szef sportu w Polsacie Marian Kmita.
Głównymi bohaterami widowiska będą Gołota i Adamek. Na co dzień mieszkają w Stanach Zjednoczonych, a kibice rzadko mają okazję oglądać ich w Polsce. "To wspaniałe uczucie znów być w ojczyźnie, tutaj się urodziłem, wychowałem, serce ciągnie do Polski. Cieszę się, że rywalizacja odbędzie się w Łodzi, bo bardzo lubię to miasto. Dawno temu wygrałem tam turniej o Srebrną Łódkę" - przypomniał Gołota, brązowy medalista olimpijski z Seulu.
Niewiele wiadomo na razie o pieniądzach, jakie obaj zarobią w ringu. "Za darmo nie będę walczył, bo mam rodzinę, a boks to moja praca. Czekam na wielkie pojedynki, a one nadchodzą. Mam szczękę z granitu i dlatego nie boję się konfrontacji z Gołotą. Między linami nie ma miejsca dla tchórzy, a gdybym miał jakieś obawy, wówczas odmówiłbym. Chcę pokazać, że mam szansę na pas mistrzowski w trzeciej kategorii wagowej" - stwierdził Adamek, który mimo licznych zaczepek słownych ze strony przeciwnika nie dał się sprowokować.
Finezyjne docinki
Gołota dość często atakował Adamka. "Ważę 270 funtów (122,5 kg), ale w moim wieku kilogramów raczej przybywa. Ale on - wskazując na Adamka - to bardzo silny człowiek, waży aż 200 funtów (ok. 91 kg; Tomasz Adamek przyznał, że waży 97-98 kg)" - drwił w swoim stylu kilkukrotny pretendent do tytułu mistrza świata kategorii ciężkiej.
"Ja go kocham" - mówił Gołota o październikowym rywalu. "A ja nie, bo to facet, a ponadto jestem katolikiem" - odpowiadał Tomasz Adamek.
"Wszystko przemawia za Adamkiem: szybkość błyskawicy, młodość, fantazja, elokwencja. Większe pieniądze dostanie też mistrz (Adamek jest czempionem IBF), a dla gorszego pozostaną ochłapy. Ale cóż, mogę bić się za darmo" - nie tracił dobrego humoru Gołota.
Na pytanie jednego z reporterów, czy scenariusz łódzkiego pojedynku może być podobny do tego z walki z Riddickiem Bowe (w obu potyczkach z nim Gołota wygrywał na punkty, ale ostatecznie przegrywał przez dyskwalifikacje) czy raczej z Lemonem Brewsterem (porażka w 1. rundzie), w swoim stylu odpowiedział: "Ty się, gościu, chyba prosisz... Scenariusz zna tylko Pan Bóg".
pap, keb