To Polska jest winna temu, że na uroczyste obchody 70 rocznicy rozpoczęcia II wojny światowej nie przyjedzie żaden ważny amerykański polityk – przekonywali w TVN24 Tadeusz Iwiński z SLD i Jan Ołdakowski z PiS. Zdaniem Iwińskiego Polsce zaszkodziły dobre stosunki utrzymywane przez prawice z Partią Republikańską. Ołdakowski uważa z kolei, że rząd podporządkował uroczystości wizycie gości z Niemiec i Rosji.
- W Europie dla Amerykanów liczą się dziś Niemcy, Wielka Brytania, Francja, Włochy i Turcja – stwierdził gorzko Tadeusz Iwiński. Według niego jest to spowodowane faktem, że dotychczas Polakom – zarówno politykom krajowym, jak i amerykańskiej Polonii bliżej było do Partii Republikańskiej niż do Demokratów, których reprezentuje obecny prezydent Barrack Obama. Zdaniem Iwińskiego „wielka miłość polskich polityków do prawicy republikańskiej", jaka dała się zaobserwować w ciągu kilku ostatnich lat nie pozostała bez wpływu na stosunek Demokratów do Polski.
Wysłanie zaproszenia to za mało
Wysłanie zaproszenia to za mało
Nieco inny powód absencji czołowych amerykańskich polityków na Westerplatte podaje poseł PiS-u Jan Ołdakowski. Zdaniem Ołdakowskiego rządowi po prostu nie zależało na ich przyjeździe. – Gdyby w zaproszenie ważnego przedstawiciela administracji USA włożono część pracy włożonej w przyjazd premiera Putina to efekt byłby inny – stwierdził Ołdakowski. O tym, że rząd Polski nieudolnie zapraszał Amerykanów przekonany jest również Iwiński, który zauważył, że „nie wystarczy tylko wysłać zaproszenia do Amerykanów", a potem czekać z założonymi rękoma na ich przyjazd. - To tak, jakby ktoś wysyłał zaproszenie na własne wesele i nie wykonywał żadnych sprawdzających telefonów – wyjaśnił poseł SLD.
TVN24, arb