Autorzy książki twierdzą, że zwycięstwo Aubry było "sfabrykowane" przez jej zwolenników w Lille, gdzie obecna szefowa PS jest merem. Jako dowód przytaczają wypowiedzi jednego z doradców Aubry, Guillaume'a Blanca, który miał organizować fałszerstwa wyborcze na korzyść obecnej szefowej PS.
"Nie wkładamy już rękawiczek, +napychamy+ urny" - tak miał, według autorów książki, Blanc instruować swoich podwładnych przed wyborami w 2008 roku. Wysyłając SMS-y, miał on żądać od swoich zwolenników w północnej Francji, by w wieczór wyborczy opóźnili oni przesyłanie rezultatów ze swoich sekcji do centrali socjalistów.
Następnie, według dziennikarzy Europe 1, po otrzymaniu informacji z wszystkich innych okręgów w kraju, najbliżsi doradcy Aubry zawyżyli - przy pomocy programu informatycznego - wyniki swojej faworytki w okręgach północnych Francji, tak by zapewnić jej zwycięstwo.
Andre i Rissouli utrzymują, powołując się na głosy anonimowych członków PS, że w wyniku fałszerstw Aubry "zdobyła" o 1000 głosów więcej niż w rzeczywistości.
Jeden z bliskich Martine Aubry, były premier Laurent Fabius, odrzucił w środę w radiu RTL oskarżenia o fałszerstwa wyborcze. Jego zdaniem, nie ma "żadnej poszlaki potwierdzającej te zarzuty". Sama Aubry powiedziała, że nie jest zaniepokojona publikacją dziennikarską. "Nie sądzę, że przeczytam tę książkę. Czekam na film" - dodała z wyraźną ironią.
Segolene Royal powiedziała w środę, że odczuła "wstrząs" po przeczytaniu fragmentów dziennikarskich rewelacji. "Wiedzieliśmy, że były fałszerstwa, ale nie aż na taką skalę i tak dobrze zorganizowane" - oświadczyła Royal w telewizji France 2. Zapowiedziała, że w najbliższych dniach - po przeczytaniu całej książki - skomentuje sprawę obszerniej.
pap, em