SB-man jak SS-man
Jednym z nich jest właśnie Bronisław S. wobec którego pan Wacław użył m.in. sformułowania "SB-man". To szczególnie uraziło byłego funkcjonariusza bo jednoznacznie skojarzyło mu się z SS-manem. Tymczase Bronisław S. nie wstydzi się swojej przeszłości i takie zestawienia uważa za nieuprawnione. - Jestem dumny z tego, że służyłem ludziom. Strzegłem porządku i bezpieczeństwa przed bandytami, złodziejami i innymi - mówi. Mówiąc o innych ma zapewne na myśli opozycjonistów, a więc równiez Wacława Kuropatwę.
"Prześladuje mnie inkwizycja"
Teraz zdaniem Bronisława S. role się odwróciły i ci "inni" bezprawnie się na nim mszczą. - To nie jest żadne państwo prawa - tylko państwo bezprawia. Trzeba byłych funkcjonariuszy zgnoić! To inkwizycja ścigała tak, jak się nas ściga - żali się. Być może dlatego, że obawia się przyciągnięcia uwagi innych "inkwizytorów" Bronisław S. zabiegał o to, by rozprawa nie była jawna.
Błędne koło historii
Opozycjonista z goryczą stwierdza, że nigdy nie przypuszczał, że historia zatoczy tak błędne koło. I że w wolnej Polsce stanie przed sądem za to, że opisuje byłych prześladowców. Podkreśla też, że skojarzenie SB-mana z SS-manem jest błędne. - Mnie się kojarzy z kongres-manem, biznes-manem, sports-manem itd. Jeżeli to go obraża, to znaczy, że ma złe zdanie o Służbie Bezpieczeństwa - tłumaczy.
TVN24, arb