Jak to przebiegało?
Latem tego roku Rosół kontaktował się z biznesmenem Ryszardem Sobiesiakiem i jego córką Magdaleną. Wielokrotnie do siebie dzwonili, ponieważ biznesmen chciał załatwić córce pracę. Rosół powiedział, że jego córka może wystartować w konkursie w Totalizatorze Sportowym. Ten później rzeczywiście zgłosił ją do konkursu.
- Powiedziałem, że będzie konkurs w Totalizatorze i jak chce, może wystartować - przyznał Rosół, który w tym czasie zasiadał w dwóch spółkach hazardowych.
Premier chce wyjaśnień
Tymczasem pod koniec sierpnia premier Donald Tusk zażądał od wiceministra finansów Jacka Kapicy, a później od ministra sportu Mirosława Drzewieckiego wyjaśnień w sprawie procesu legislacyjnego ustawy hazardowej. - W czasie tego spotkania nie ujawniłem mu żadnych tajnych informacji - zaznacza premier.
Wtedy minister Drzewiecki wszczął dochodzenie w ministerstwie. Szczególnie sprawdził pismo z 30 czerwca, które wyszło z Ministerstwa Sportu do ministra finansów, ponieważ na jego podstawie zmieniono zapisy projektu ustawy o hazardzie. Drzewiecki zażądał, by wszyscy, którzy mieli kontakt z dokumentem, mają sporządzić pisemne wyjaśnienia, o tym, gdzie, kiedy, na jakim etapie zetknęli się z pismem. - Sam napisałem kilkadziesiąt stron. Wtedy już było jasne, że wokół pisma jest zamieszanie, ale nie wiedzieliśmy, o co chodzi – powiedział „DGP" Rosół.
Kto ostrzegł?
Córka biznesmena miała mieć wygraną w konkursie „w kieszeni", kiedy zadzwonił do niej Rosół i umówił się z nią w kawiarni Pędzący Królik, tuż obok ministerstwa dokładnie dzień przed rozstrzygnięciem konkursu, tj. się 24 sierpnia – pisze „DGP”. Po tym spotkaniu kontakty się urywają. - Kiedy Sobiesiak próbował dzwonić do ministra, mówiłem mu, że minister jest zajęty – mówi Rosół. - Powiedziałem jej, żeby się wycofała. Że zostaniemy doklejeni do jakiejś mafii hazardowej, że jeśli wystartuje, to ten Marek Przybyłowicz zrobi z tego aferę. I ona się wycofała – relacjonuje „DGZ” Rosół.
Przybyłowicz to były wiceprezes Związku Tenisa Stołowego. To on na własną rękę tropił nieprawidłowości w grach losowych, donosił służbom, oraz zawiadomił minister Julię Piterę, o tym, że w Ministerstwie Sportu pisma tworzą lobbyści od hazardu. - Wiedzieliśmy, że chodzi po mieście i opowiada, że w ministerstwie jest mafia, że on już doniósł na nią do CBA i innych służb. Takie informacje przekazał mi pan Andrzej Kawa z Centralnego Ośrodka Sportu. Kiedy? Nie pamiętam – mówi Rosół, tłumaczy skąd wiedział o działaniach Przybyłowicza. - Takie informacje przekazał mi pan Andrzej Kawa z Centralnego Ośrodka Sportu – mówi „DGP". - Nie pamiętam kiedy – mówi. Jednak zapewnia, że to nie od niego wyciekł przecieki.
Kamiński: kancelaria premiera odpowiada za przeciekPo spotkaniu Kamińskiego z Tuskiem agenci CBA orientują się, że doszło do przecieku. Kamiński 10 września wysyła pismo do premiera. Dzień później spotyka się z Tuskiem i koordynatorem służb specjalnych Jackiem Cichockim. - Pan Kamiński poinformował mnie, że będzie miał postawione zarzuty w tak zwanej sprawie rzeszowskiej i mówi, że w jego ocenie w sprawie hazardowej doszło do przecieku - relacjonuje Tusk. Kamiński sugeruje, że to kancelaria premiera odpowiada za przeciek.
"Dziennik Gazeta Prawna", dar