Mieszkająca w USA Małgorzata Cimoszewicz-Harlan musi wystąpić do polskiego sądu o stwierdzenie wykonalności amerykańskiego wyroku, jest to warunkiem uruchomienia polskiego komornika i egzekucji przeciwko "Wprost" – pisze „Rzeczpospolita”. Chodzi i proces o zniesławienie, który córka byłego premiera Włodzimierza Cimoszewicza wytoczyła w sądzie w USA.
Prasa doniosła, że mieszkająca w USA córka byłego premiera Włodzimierza Cimoszewicza i jej mąż wygrali proces o zniesławienie wytoczony tygodnikowi "Wprost" za artykuły z 2005 r., w których tygodnik oskarżył panią Cimoszewicz i jej rodzinę o rzekome nadużycia finansowe w związku z zakupem za pośrednictwem ojca akcji PKN Orlen.
Nie byłoby w tym nic sensacyjnego, gdyby nie to, że amerykański sąd zasądził im 5 mln dolarów – pisze „Rzeczpospolita"
– To sprawa niebezpieczna dla mediów – wskazuje mec. Piotr Rogowski, specjalizujący się w procesach prasowych. – Może się okazać, że ktoś dotknięty np. publikacją polskiej gazety przeczytaną w Internecie uzyska na wyspach Bahama czy na Bali wyrok na ogromną kwotę, co może zagrozić jej egzystencji albo narazić ją na niczym nieuzasadnione koszty. Tym bardziej że taki "egzotyczny" pozew mogła po prostu zbyć, potraktować jako coś mało poważnego.
Polski sąd stwierdza wykonalność zagranicznego wyroku, jeśli nie zachodzi żadna z kilku okoliczności wymienionych w art. 1146 kodeksu postępowania cywilnego. Należy do nich np. niedoręczenie pozwu należycie i w czasie umożliwiającym podjęcie obrony albo pozbawienie możności obrony. By jednak po nie sięgnąć skutecznie, trzeba wykazać formalne potknięcie zagranicznego sądu. Jest jednak także tzw. klauzula porządku publicznego, która pozwala nie uznać wyroku, jeśli "uznanie byłoby sprzeczne z podstawowymi zasadami porządku prawnego RP". Czy może być ona podstawą utrącenia zagranicznego wyroku zasądzającego wygórowane zadośćuczynienie?
– Polskie sądy badać będą głównie kwestie proceduralne, ale rażąco niesprawiedliwy wyrok może się rozbić o klauzulę porządku publicznego – twierdzi prof. Karol Weitz, cywilista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Nie byłoby w tym nic sensacyjnego, gdyby nie to, że amerykański sąd zasądził im 5 mln dolarów – pisze „Rzeczpospolita"
– To sprawa niebezpieczna dla mediów – wskazuje mec. Piotr Rogowski, specjalizujący się w procesach prasowych. – Może się okazać, że ktoś dotknięty np. publikacją polskiej gazety przeczytaną w Internecie uzyska na wyspach Bahama czy na Bali wyrok na ogromną kwotę, co może zagrozić jej egzystencji albo narazić ją na niczym nieuzasadnione koszty. Tym bardziej że taki "egzotyczny" pozew mogła po prostu zbyć, potraktować jako coś mało poważnego.
Polski sąd stwierdza wykonalność zagranicznego wyroku, jeśli nie zachodzi żadna z kilku okoliczności wymienionych w art. 1146 kodeksu postępowania cywilnego. Należy do nich np. niedoręczenie pozwu należycie i w czasie umożliwiającym podjęcie obrony albo pozbawienie możności obrony. By jednak po nie sięgnąć skutecznie, trzeba wykazać formalne potknięcie zagranicznego sądu. Jest jednak także tzw. klauzula porządku publicznego, która pozwala nie uznać wyroku, jeśli "uznanie byłoby sprzeczne z podstawowymi zasadami porządku prawnego RP". Czy może być ona podstawą utrącenia zagranicznego wyroku zasądzającego wygórowane zadośćuczynienie?
– Polskie sądy badać będą głównie kwestie proceduralne, ale rażąco niesprawiedliwy wyrok może się rozbić o klauzulę porządku publicznego – twierdzi prof. Karol Weitz, cywilista z Uniwersytetu Warszawskiego.