Nagroda na kredyt
W mediach przeważa opinia, że prezydenta wyróżniono niejako na kredyt, ponieważ jak na razie wszystkie jego pokojowe inicjatywy nie przyniosły żadnych wyników. "Wall Street Journal" napisał, że "Nobel dla Obamy, w tak wczesnym okresie jego prezydentury, z pewnością podsyci krytycyzm wokół działalności komitetu Nobla". Konserwatywny dziennik zwraca uwagę na liczne pomyłki komitetu w przeszłości, jak pominięcie np. Mahatmy Gandhiego, chociaż był on wielokrotnie nominowany i jak mało kto zasługiwał na pokojową nagrodę. Zaraz na początku swego artykułu gazeta cytuje wypowiedź Lecha Wałęsy, pisząc, że jego zdaniem jak dotąd Obama nie przyczynił się do pokoju na świecie.
Gdzie te sukcesy?
Komentator publicznego radia NPR - sympatyzującego z demokratyczną administracją - stwierdził, że dotychczas nie widać praktycznych efektów wezwania Obamy do światowego rozbrojenia nuklearnego, a proces pokojowy na Bliskim Wschodzie tkwi w impasie. Małe szanse daje się także osiągnięciu w grudniu w Kopenhadze porozumienia w sprawie nowego układu o walce z ociepleniem klimatu. To właśnie te właśnie inicjatywy norweski komitet przyznający nagrodę wymienił w uzasadnieniu swej decyzji.
Za co ten polityczny plus?Zdaniem radia NPR, zaszczytne wyróżnienie jest "pewnym politycznym plusem" dla Obamy, ale wcale nie znaczy to, że przekona ono do prezydenta jego amerykańskich przeciwników. Prawica zadaje retoryczne pytanie: "za co" przyznano nagrodę - jak to ujął popularny konserwatywny portal internetowy "Drudgereport.com" - skoro Obama niczego na arenie międzynarodowej jeszcze nie dokonał, poza poprawieniem atmosfery dzięki swojej polityce wyciągniętej ręki. Przypomina się, że Obama jest dopiero czwartym prezydentem USA, który otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla, i trzecim, który dostał ją w czasie urzędowania w Białym Domu.
Obama: też się dziwię
Zaskoczony nagrodą jest również sam laureat, który stwierdził, że "przyjmuje z głęboką pokorą" przyznaną mu Pokojową Nagrodę Nobla, ale odbiera ją jako "wezwanie do działania", by wraz z innymi krajami rozwiązywać problemy świata. - Nie uważam tej nagrody za uznanie dla moich własnych osiągnięć, ale raczej za potwierdzenie amerykańskiego przywództwa w działaniach na rzecz urzeczywistnienia aspiracji wszystkich narodów - powiedział prezydent. - Szczerze mówiąc, nie sądzę, bym zasługiwał, aby znaleźć się w towarzystwie tak wielu postaci, które zmieniły świat i zostały uhonorowane tą nagrodą. To ludzie, którzy zainspirowali mnie i cały świat swoją odważną walką o pokój - dodał.
PAP, arb