Nowy selekcjoner reprezentacji Polski Franciszek Smuda zapewnia, że ani prezes PZPN Grzegorz Lato, ani wiceprezes Związku Antoni Piechniczek nie będą mieli wpływu na podejmowane przez niego decyzje. - Jak mam wziąć pełną odpowiedzialność to muszę sam decydować - podkreśla Smuda.
Smuda jest optymistą jeśli chodzi o wyniki swojej pracy z kadrą narodową. - Uważam, że znajdziemy odpowiednich piłkarzy. Zawsze można znaleźć kogoś w wieku 16, 17 lat. Nie wyobrażam sobie, że nie można znaleźć dwóch, trzech, którzy umieją grać w piłkę - przekonuje nowy trener kadry. Dodaje jednak, że zdaje sobie sprawę, iż obecnie Polska nie ma tak dobrych piłkarzy jak w latach 70., 80., czy nawet 90. Mimo to Smuda zapowiada, że zamierza cieszyć się ze zwycięstwa już w czasie najbliższego meczu towarzyskiego - 14 listopada z Rumunią w Warszawie. - Mam taki charakter, że nie lubię przegrywać już od pierwszego meczu. Chcę wygrać to spotkanie - zapowiada.
"Każdy trener ma nos"
Smuda nie obawia się również tego, że został zatrudniony przez PZPN by stać się "listkiem figowym", który uspokoi kibiców, którzy ostatnio posunęli się nawet do bojkotowania kadry narodowej. - Zawsze ktoś jest czyjąś tarczą. Trener bierze wszystko na siebie. Każdy trener ma swój nos. Czasami większy, czasami mniejszy - skomentował takie opinie popularny "Franz".
"Piwo? Tylko jedno"
Nowy selekcjoner zapowiada również zdecydowaną walkę ze zbyt "rozrywkowym" charakterem niektórych piłkarzy reprezentacji. - Każdego trzeba wychować - tłumaczy Smuda. Nowy selekcjoner zapewnia, że na przysłowiowe piwo po wygranej się zgodzi, ale "każdy piłkarz musi wiedzieć ile może wypić".
TVN24, arb