Ustawa z 1950 roku na mocy której PRL przejął większość nieruchomości należących do polskiego Kościoła była aktem sprawiedliwości dziejowej za wykorzystywanie przez duchownych chłopów pańszczyźnianych i egzekwowanie od nich dziesięciny – uważa europosłanka SLD Joanna Senyszyn. Jej zdaniem Kościół i tak zatrzymał wówczas więcej ziemi niż powinien.
Senyszyn jest oburzona apelem bp Tadeusza Pieronka, który nawołuje do tego, by Kraków oddał bezzwłocznie Kościołowi wszystkie nieruchomości odebrane na mocy PRL-owskich dekretów. Tymczasem zdaniem Senyszyn zwrot mienia Kościołowi się nie należy. „Nacjonalizacja kościelnej ziemi stanowiła akt sprawiedliwości dziejowej, a krzywdzące było wykorzystywanie przez kler chłopów pańszczyźnianych czy dziesięcina" – przekonuje Senyszyn. Europosłanka uważa, że PRL i tak było dla księży zbyt hojne, ponieważ „zostawiało proboszczom majątki do 50 ha, a na ziemiach odzyskanych do 100 ha, podczas gdy gospodarstwo chłopskie tworzone w wyniku reformy rolnej miało zaledwie 2,8 ha, a małorolni chłopi otrzymali dodatkowo 1,5 ha".
Chodzi tylko o kasę
Według Senyszyn duchowni są hipokrytami – mówią o sprawiedliwości, a kierują się wyłącznie własnym interesem. „Chodzi tylko o kasę" – rozszyfrowuje intencje Pieronka Senyszyn. „Najbardziej oburza to, że kościelna hierarchia chce w Krakowie kolejnych hektarów, choć już ich ma ponad dwudziestopięciokrotnie więcej niż liczy powierzchnia Watykanu" – denerwuje się posłanka.„Biskupie, nie idź tą drogą"
Eurodeputowana zarzuca Pieronkowi, że domagając się zwrotu dóbr rozumie Kościół „wyłącznie jako hierarchię, czyli swoich pazernych kumpli po fachu" ignorując opinię wiernych z Krakowa, którzy „wcale nie chcą się pozbywać resztek ziem komunalnych". Senyszyn uważa, że biskup przywołując zasadę „świętego prawa własności” zachowuje się niegodnie „wynosząc własność na ołtarze”. „Biskupie Pieronku nie idź tą drogą i nie prowadź nią wiernych” – apeluje do duchownego europosłanka.Onet, arb