21 listopada w warszawskim hotelu Marriott zbierze się Kongres Nadzwyczajny Stronnictwa Demokratycznego, który ma rozpatrzyć wniosek o odwołanie ze stanowiska przewodniczącego partii Pawła Piskorskiego. Główny zainteresowany najprawdopodobniej nie zjawi się na posiedzeniu Kongresu, który uważa za nielegalny. Skonfliktowani z Piskorskim działacze SD przekonują jednak, że ich działania są zgodne z prawem. – Sąd partyjny uznał, że decyzja o zawieszeniu Piskorskiego i zwołaniu Kongresu Nadzwyczajnego jest legalna i to jest dla nas obowiązująca wykładnia – przekonuje członek Rady Naczelnej SD Lesław Lech w rozmowie z Wprost24.
Szkopuł w tym, że 4 listopada decyzją Kongresu Nadzwyczajnego zwołanego przez Pawła Piskorskiego sędziowie Naczelnego Sądu Partyjnego zostali odwołani, a ich miejsce zajął nowy skład, popierający Piskorskiego. Kongres Nadzwyczajny wybrał również nowego przewodniczącego Rady Naczelnej SD, którym został Waldemar Prusak. Piskorski zawiesił również ok. 60 członków dotychczasowego Kongresu. „Prawo jest po naszej stronie" – przekonywał dwa tygodnie temu w rozmowie z Wprost24 popierający Piskorskiego członek SD, poseł Bogdan Lis.
Politycy SD pragnący odwołania Piskorskiego przechodzą jednak do kontrofensywy. Spośród 106 delegatów dotychczasowego Kongresu przewodniczącego partii poparło zaledwie 19. Pozostali spotkają się w najbliższą sobotę w Hotelu Marriot na Kongresie Nadzwyczajnym, którego głównym punktem jest głosowanie w sprawie odwołania Piskorskiego ze stanowiska przewodniczącego partii. – Nasze działania są w pełni legalne. Nielegalne jest to co robi Paweł Piskorski. Druga strona ma oczywiście inne zdanie w tej sprawie, ale spór rozsądzi Sąd Rejestrowy – przekonuje Lesław Lech. Lech zwraca uwagę, że zdecydowana większość członków Kongresu jest przeciwna Piskorskiemu. – Kworum podczas naszych obrad jest niezagrożone. Spośród 108 członków Kongresu tylko 19 zjawiło się na Kongresie Nadzwyczajnym zwołanym przez Piskorskiego – argumentuje Lech. Polityk SD podkreśla, że organizatorzy Kongresu powiadomili o nim Pawła Piskorskiego, by dać mu szansę przedstawienia swoich racji. Lech nie ma jednak złudzeń, co do obecności przewodniczącego na posiedzeniu Kongresu. – Piskorski uważa nasze działania za nielegalne, a w nielegalnych zgromadzeniach się nie uczestniczy. A szkoda, bo zamiast wywoływać aferę i w sposób stalinowski wyrzucać polityków z partii w myśl zasady „daj mi osobę, a paragraf się zawsze znajdzie", Piskorski mógłby spokojnie przedstawić swoje racje – mówi członek Rady Naczelnej SD. O tym jak Piskorski traktuje polityków zwołujących Kongres świadczy fakt, że jego posiedzenie odbędzie się w Mariocie, a nie w siedzibie SD. – Piskorski do budynku partii nas nie wpuszcza, a trudno obradować na dziedzińcu – mówi z goryczą Lesław Lech.
Jeżeli zwołany na 21 listopada Kongres podejmie decyzję o odwołaniu Piskorskiego ze stanowiska przewodniczącego wniosek o zarejestrowanie zmian w kierownictwie partii zostanie skierowany do Sądu Rejestrowego. W sądzie jest już też wniosek Piskorskiego o zatwierdzenie zmian dokonanych przez jego zwolenników. Nie wiadomo kiedy sąd rozstrzygnie, która ze stron ma rację, choć Lech spodziewa się, że nastąpi to przed końcem tego roku. Wiadomo natomiast, że 21 listopada nie poznamy nowego szefa SD. – Zgodnie ze statutem partii, kolejne wybory przewodniczącego odbędą się na Kongresie Zwyczajnym za 8 miesięcy. Do tego czasu partią będzie kierował przewodniczący Rady Naczelnej Krzysztof Góralczyk – tłumaczy Lech.
Konflikt w SD rozpoczął się 24 października, kiedy to Rada Naczelna Stronnictwa Demokratycznego podjęła decyzję o zawieszeniu w sprawowaniu urzędu przewodniczącego SD Pawła Piskorskiego. Członkowie rady zarzucali Piskorskiemu niedemokratyczny sposób rządzenia partią. Piskorski nie uznał postanowień Rady, a kierowany przez niego zarząd zawiesił w prawach członków SD osiem osób wchodzących w skład Rady Naczelnej Stronnictwa, na czele z przewodniczącym Góralczykiem. Zwolennicy Piskorskiego argumentowali, że starzy działacze SD bronią swoich przywilejów i posiadanych przez partię nieruchomości, które zgodnie z prawem wyborczym muszą być sprzedane, by PKW przyjęła rozliczenie finansowe partii. 4 listopada popierający Piskorskiego członkowie partyjnego Kongresu wybrali nową Radę Naczelną SD.
Politycy SD pragnący odwołania Piskorskiego przechodzą jednak do kontrofensywy. Spośród 106 delegatów dotychczasowego Kongresu przewodniczącego partii poparło zaledwie 19. Pozostali spotkają się w najbliższą sobotę w Hotelu Marriot na Kongresie Nadzwyczajnym, którego głównym punktem jest głosowanie w sprawie odwołania Piskorskiego ze stanowiska przewodniczącego partii. – Nasze działania są w pełni legalne. Nielegalne jest to co robi Paweł Piskorski. Druga strona ma oczywiście inne zdanie w tej sprawie, ale spór rozsądzi Sąd Rejestrowy – przekonuje Lesław Lech. Lech zwraca uwagę, że zdecydowana większość członków Kongresu jest przeciwna Piskorskiemu. – Kworum podczas naszych obrad jest niezagrożone. Spośród 108 członków Kongresu tylko 19 zjawiło się na Kongresie Nadzwyczajnym zwołanym przez Piskorskiego – argumentuje Lech. Polityk SD podkreśla, że organizatorzy Kongresu powiadomili o nim Pawła Piskorskiego, by dać mu szansę przedstawienia swoich racji. Lech nie ma jednak złudzeń, co do obecności przewodniczącego na posiedzeniu Kongresu. – Piskorski uważa nasze działania za nielegalne, a w nielegalnych zgromadzeniach się nie uczestniczy. A szkoda, bo zamiast wywoływać aferę i w sposób stalinowski wyrzucać polityków z partii w myśl zasady „daj mi osobę, a paragraf się zawsze znajdzie", Piskorski mógłby spokojnie przedstawić swoje racje – mówi członek Rady Naczelnej SD. O tym jak Piskorski traktuje polityków zwołujących Kongres świadczy fakt, że jego posiedzenie odbędzie się w Mariocie, a nie w siedzibie SD. – Piskorski do budynku partii nas nie wpuszcza, a trudno obradować na dziedzińcu – mówi z goryczą Lesław Lech.
Jeżeli zwołany na 21 listopada Kongres podejmie decyzję o odwołaniu Piskorskiego ze stanowiska przewodniczącego wniosek o zarejestrowanie zmian w kierownictwie partii zostanie skierowany do Sądu Rejestrowego. W sądzie jest już też wniosek Piskorskiego o zatwierdzenie zmian dokonanych przez jego zwolenników. Nie wiadomo kiedy sąd rozstrzygnie, która ze stron ma rację, choć Lech spodziewa się, że nastąpi to przed końcem tego roku. Wiadomo natomiast, że 21 listopada nie poznamy nowego szefa SD. – Zgodnie ze statutem partii, kolejne wybory przewodniczącego odbędą się na Kongresie Zwyczajnym za 8 miesięcy. Do tego czasu partią będzie kierował przewodniczący Rady Naczelnej Krzysztof Góralczyk – tłumaczy Lech.
Konflikt w SD rozpoczął się 24 października, kiedy to Rada Naczelna Stronnictwa Demokratycznego podjęła decyzję o zawieszeniu w sprawowaniu urzędu przewodniczącego SD Pawła Piskorskiego. Członkowie rady zarzucali Piskorskiemu niedemokratyczny sposób rządzenia partią. Piskorski nie uznał postanowień Rady, a kierowany przez niego zarząd zawiesił w prawach członków SD osiem osób wchodzących w skład Rady Naczelnej Stronnictwa, na czele z przewodniczącym Góralczykiem. Zwolennicy Piskorskiego argumentowali, że starzy działacze SD bronią swoich przywilejów i posiadanych przez partię nieruchomości, które zgodnie z prawem wyborczym muszą być sprzedane, by PKW przyjęła rozliczenie finansowe partii. 4 listopada popierający Piskorskiego członkowie partyjnego Kongresu wybrali nową Radę Naczelną SD.