Talibowie wiedzą, gdzie przebywa Osama bin Laden, lecz nie chcą ujawnić miejsca jego pobytu. USA żąda od rządzących w Afganistanie talibów wydania terrorysty.
Ambasador talibów w Pakistanie powiedział, że poszukiwany przez USA Osama bin Laden nadal pozostaje pod kontrolą talibów w swej kryjówce w Afganistanie, ale miejsce jego pobytu zna tylko ochrona.
Poinformował też, że bin Ladenowi przekazano edykt ulemów, rady starszych duchownych, proszący go o dobrowolne opuszczenie Afganistanu. Ten jednak nie odpowiedział na prośbę.
Mullah Abdul Salam Zaeef skrytykował USA za to, że nie chcą negocjować z talibami. Powiedział, że mogłyby one doprowadzić do wyjścia z martwego punktu w sprawie bin Ladena, gdyby chciały przedstawić dowody w sprawie roli, jaką odegrał on w atakach W Nowym Jorku i Waszyngtonie.
Tymczasem amerykański sekretarz obrony Donald Rumsfeld oświadczył, że Stany Zjednoczone nie mają powodu, by wierzyć w deklarację talibów o tym, iż kontrolują oni Osamę bin Ladena.
"Zaledwie kilka dni temu mówili, że nie wiedzą, gdzie przebywa" - powiedział.
Podkreślił, że talibowie nie zrobili nic, by spełnić żądanie prezydenta Georga W. Busha, który domaga się wydania bin Ladena i przywódców jego organizacji Al Qaeda (Baza).
Zapytany, czy talibowie poniosą tego konsekwencje, amerykański sekretarz obrony odparł: "Myślę, że to powinno być oczywiste".
Natomoast szef personelu Białego Domu Andrew Card powiedział, że USA chciałyby, żeby rządzący w Afganistanie talibowie zostali pozbawieni władzy, jeśli nadal zamierzają popierać terrorystów.
Zgodnie z linią prezydenta Busha nie posunął się do powiedzenia, że USA usiłują obalić talibów. Card powiedział, że Biały Dom nie popiera żadnego ugrupowania, które mogłoby ewentualnie zastąpić rządy talibów w Afganistanie.
nat, pap
Poinformował też, że bin Ladenowi przekazano edykt ulemów, rady starszych duchownych, proszący go o dobrowolne opuszczenie Afganistanu. Ten jednak nie odpowiedział na prośbę.
Mullah Abdul Salam Zaeef skrytykował USA za to, że nie chcą negocjować z talibami. Powiedział, że mogłyby one doprowadzić do wyjścia z martwego punktu w sprawie bin Ladena, gdyby chciały przedstawić dowody w sprawie roli, jaką odegrał on w atakach W Nowym Jorku i Waszyngtonie.
Tymczasem amerykański sekretarz obrony Donald Rumsfeld oświadczył, że Stany Zjednoczone nie mają powodu, by wierzyć w deklarację talibów o tym, iż kontrolują oni Osamę bin Ladena.
"Zaledwie kilka dni temu mówili, że nie wiedzą, gdzie przebywa" - powiedział.
Podkreślił, że talibowie nie zrobili nic, by spełnić żądanie prezydenta Georga W. Busha, który domaga się wydania bin Ladena i przywódców jego organizacji Al Qaeda (Baza).
Zapytany, czy talibowie poniosą tego konsekwencje, amerykański sekretarz obrony odparł: "Myślę, że to powinno być oczywiste".
Natomoast szef personelu Białego Domu Andrew Card powiedział, że USA chciałyby, żeby rządzący w Afganistanie talibowie zostali pozbawieni władzy, jeśli nadal zamierzają popierać terrorystów.
Zgodnie z linią prezydenta Busha nie posunął się do powiedzenia, że USA usiłują obalić talibów. Card powiedział, że Biały Dom nie popiera żadnego ugrupowania, które mogłoby ewentualnie zastąpić rządy talibów w Afganistanie.
nat, pap