Przełom?
"Czy to teraz nowa, wzmocniona przez Lizbonę UE, która nadaje Europie nowe znaczenie w świecie wielkich spotkań na szczycie?" - pyta "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Dodaje, że zarówno Ashton, jak i Van Rompuy dokonali przyzwoitych rzeczy. Zasługą Hermana Van Rompuya jest sprowadzenie belgijskiego rządu na spokojne tory polityczne, Ashton zaś przeprowadziła Traktat Lizboński przez rafy w brytyjskiej Izbie Lordów. "To nie drobnostki, ale czy te dwie nowe twarze - u boku starego-nowego Barroso - mogą uosabiać przełom, który obiecywali rządzący, gdy bronili reformy UE wbrew krytyce i letargowi w państwach członkowskich?" - pisze "FAZ".
Anonimowi władcy Eurpy
Z kolei "Die Welt" ocenia: Herman Van Rompuy nie będzie nowym Mister Europa. Jest dokładnie tak mało znany na płaszczyźnie unijnej, jak Brytyjka Catherine Ashton. Oboje mają wkrótce reprezentować UE - jako najniższe wspólne mianowniki prawdziwych władców w Unii Europejskiej". Zdaniem "Financial Times Deutschland" Belg i Brytyjka będą raczej "sekretarzami stanu dla Europy" niż jej liderami.
Herman, kto?
"Herman, kto? Catherine, kto? Nazwiska nowego przewodniczącego Rady Europejskiej i szefowej dyplomacji mówią cokolwiek niewielu obywatelom w państwach UE" - ocenia "FTD". Zdaniem dziennika przywódcy świadomie zrezygnowali z powołania na te stanowiska charyzmatycznych i popularnych polityków. "Wybór nieznanych kandydatów pokazuje, że najsilniejsi szefowie rządów nie chcą stać w cieniu europejskich funkcjonariuszy. Na szczytach UE i G-20 Merkel i spółka niechętnie dzieliliby miejsce w świetle reflektorów z prezydentem UE i szefową dyplomacji" - pisze dziennik.
Dodaje, że być może decyzja ta nie jest taka zła. "Zadaniem Van Rompuya i Ashton będzie troska o to, by UE funkcjonowała lepiej. Tylko w ten sposób Wspólnota znów odzyska siłę blasku. Być może następnym razem Merkel i Sarkozy odważą się nominować charyzmatyczne postacie na czołowe stanowiska w Europie" - dodaje FTD.
PAP, arb