W przyszłym tygodniu rusza prace
Według informacji ze źródeł zbliżonych do władz klubu PO, w przyszłym tygodniu - pod kierownictwem marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego - mają się rozpocząć konsultacje polityczne nad propozycjami zmian w konstytucji, autorstwa trzech byłych prezesów Trybunału Konstytucyjnego Jerzego Stępnia, Andrzeja Zolla i Marka Safjana. Proponują oni m.in. ograniczenie władzy prezydenta (m.in. poprzez zmniejszenie progu głosów koniecznych do odrzucania weta, wzmocnienie systemu parlamentarno-gabinetowego oraz wybór prezydenta przez Kolegium Elektorów).
Obecnie prezydenckie weto może być odrzucone przez Sejm większością 3/5 głosów, natomiast projekt byłych prezesów TK przewiduje, że konieczne będzie do tego zebranie jedynie większości bezwzględnej (więcej głosów "za" niż "przeciw" i wstrzymujących się). Byli prezesi TK chcą dodania do konstytucji przepisu, który mówiłby, że prezydent przedstawia stanowisko dotyczące polityki zagranicznej "na wniosek lub za zgodą prezesa Rady Ministrów". Głowa państwa ponadto nie miałaby możliwości arbitralnej odmowy dokonania ratyfikacji umowy międzynarodowej; zachowana zostałaby jednak możliwość skierowania takiego aktu do TK.
Prezydent sprowadzony do roli osoby pełniącej honory domu
Safjan, Zoll i Stępień proponują, aby w ramach modelu parlamentarno-gabinetowego elekcja prezydenta była kompetencją Kolegium Elektorów. W jego skład wchodziliby członkowie Zgromadzenia Narodowego (posłowie i senatorowie), a także przedstawiciele województw wybieranych przez radnych sejmików wojewódzkich (w liczbie równej sumie mandatów posłów i senatorów wybieranych z danego województwa). Prawo do zgłaszania kandydatów na prezydenta przysługiwałoby 1/4 ustawowej liczby członków Kolegium. Nie wiadomo jeszcze, czy PO zdecyduje się ostatecznie zaproponować w Sejmie te zmiany w konstytucji. "Te zmiany praktycznie sprowadzają prezydenta do roli osoby pełniącej honory domu. Nawet w samej Platformie są różne poglądy na ten temat. Taka szeroka debata pozwoliłaby nam nie tylko ustalić stanowisko w PO, ale też uzyskać jasne stanowisko pozostałych klubów" - powiedział polityk zbliżony do władz klubu. Zdaniem tego rozmówcy, PiS mogłoby poprzeć część zmian ograniczających pozycję prezydenta w sytuacji, w której sondaże dają niewielkie szanse na reelekcję prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Podkreślił też, że zmiany powinny wejść w życie odpowiednio długo przed wyborami prezydenckimi, najpóźniej w maju przyszłego roku, dlatego w lutym lub marcu musiałaby już rozpocząć prace komisja konstytucyjna.
"Trwa blokada, wzajemna niechęć"
W piątek na konferencji otwierającej podsumowanie dwóch lat rządu Tusk mówił, że w czasie kryzysu jego gabinet musiał działać w warunkach trudniejszych niż jakikolwiek inny rząd europejski - jeśli chodzi o konfigurację polityczną. "Nie byłoby żadnego problemu, gdyby wobec działań rządu w czasie kryzysu krytyczna była polityczna opozycja, ale ciągle żyjemy w warunkach, gdzie nie tylko opozycja, ale także bardzo ważne instytucje państwowe przyjęły sposób zachowania opozycji. Nie będę ich wymieniał, ale wszyscy państwo wiecie, w jakich warunkach przyszło mojemu rządowi władzę sprawować" - zaznaczył szef rządu. Tusk mówił też, że przyjęcie jego propozycji dotyczących zmian ustrojowych może uchronić Polskę na długie lata przed powtórką złej sytuacji, gdzie - jak dodał - trwa "blokada, wzajemna niechęć, wykorzystywanie instytucji przeciwko sobie". Premier wielokrotnie powtarzał, że chce zmiany ustawy zasadniczej - tak by było jasne, w czyich rękach jest władza. Do tej pory uchylał się od odpowiedzi, czy wolałby model prezydencki, czy kanclerski. Tusk deklarował też, że jest gotowy "usiąść nad poważnymi propozycjami i przystąpić do pracy nad zmianą konstytucji, żeby ograniczyć liczbę parlamentarzystów, a także innych przerośniętych struktur władzy".
Platforma chce również doprowadzić do zmian w konstytucji umożliwiających przystąpienie Polski do strefy euro Według informacji ze źródeł w Kancelarii Premiera, rząd rozważa scenariusz, zgodnie z którym wybory prezydenckie (zarządza je marszałek Sejmu) odbyłyby się w listopadzie, a samorządowe (które zarządza premier) - w grudniu przyszłego roku. Nieoficjalnie politycy PO uzasadniają, że grudzień to dla urzędujących samorządowców najlepszy termin na wybory, bo zdążą wtedy wydać wszystkie środki, jakimi dysponują na dany rok.
PAP, dar