Minister w Kancelarii Prezydenta uważa, że zmiany proponowane przez szefa rządu będą prowadzić do ograniczenia praw obywateli, zabierając im prawo wyboru głowy państwa. Prezydencki minister krytycznie odniósł się także propozycji skupienia władzy wykonawczej w rękach szefa rządu i zmniejszenia liczebności obu izb parlamentu.
Błaszczak: czego boi się Tusk?
Z kolei rzecznik klubu parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak, oceniając propozycje zmian w konstytucji przedstawione przez szefa rządu, powiedział, że Donald Tusk usiłuje osłabić pozycję prezydenta, gdyż najwyraźniej nie wierzy w swoje zwycięstwo w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Według niego propozycja, by prezydenta wybierało Zgromadzenie Narodowe, to "krok w tył". - To odebranie społeczeństwu przywileju. Jeśli prezydenta wybierają obywatele, to mamy bardziej rozwiniętą demokrację - argumentował Błaszczak. Jego zdaniem, nie należy zmieniać konstytucji w roku wyborczym, ponieważ zawsze w takich okolicznościach ustawa zasadnicza pisana jest pod dyktando aktualnej sytuacji politycznej. - Niedobrze, gdy taka propozycja pada na rok przed wyborami i to z ust kandydata na prezydenta - ocenił Błaszczak. Pytany, czy realne jest przeprowadzenie takich zmian zgodnie z zaproponowanym przez premiera kalendarzem - to znaczy początek prac w styczniu przyszłego roku, koniec latem - Błaszczak podkreślił, że wszystko jest możliwe, jeśli PO ma w tym interes polityczny.Błaszczak zwrócił jednak uwagę, że Platforma nie ma w Sejmie większości niezbędnej do uchwalenia zmian w konstytucji.
"Mówmy o rządzie, a nie o konstytucji"
Błaszczak zgadza się z Wypychem, że propozycje premiera są próbą odwrócenia uwagi od aktualnych problemów. - Mamy dwa lata rządów i to bardzo nieudanych rządów. Fatalny jest stan finansów publicznych, bardzo zła jest sytuacja w służbie zdrowia. Zmiany w konstytucji to taka ucieczka do przodu - uznał.
SLD: możemy porozmawiaćSzef SLD Grzegorz Napieralski wyraził gotowość do rozmów z premierem Donaldem Tuskiem o zmianach w konstytucji, jednak - w jego opinii - to nie kształt dzisiejszej ustawy zasadniczej jest problemem, ale charaktery Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którzy nie potrafią ze sobą współpracować.
Napieralski przypomniał, że klub Lewicy złożył w Sejmie projekt uchwały w sprawie powołania Rady Konstytucyjnej, z udziałem m.in. obecnego i byłych prezydentów, premierów, marszałków Sejmu i Senatu, która miałaby zająć się przeglądem konstytucji pod kątem ewentualnych potrzebnych zmian. - Ja się obawiam, że ta dzisiejsza propozycja premiera Donalda Tuska jest tylko próbą dalszego zrzucania winy na to, że nie układa mu się z prezydentem Lechem Kaczyńskim - dodał. Przypomniał, że ta sama konstytucja funkcjonowała, gdy premierem był Jerzy Buzek (wówczas AWS, dziś PO - PAP), a prezydentem Aleksander Kwaśniewski. - Jednak ta współpraca była bardzo dobra, nie było problemów - zaznaczył Napieralski.Wiceszefowa SLD Jolanta Szymanek-Deresz pytała z kolei "dlaczego właśnie system kanclerski miałby być lepszy dla naszego kraj, dlaczego osłabienie władzy prezydenta, a nie wzmocnienie". - Przez 10 lat prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego to funkcjonowało znakomicie, również przy okresach kohabitacji. To nie wady w konstytucji, ale osoby są problemem i z uwagi na to nie można zmieniać konstytucji - uważa Szymanek-Deresz.
PSL: Tusk rozpoczął kampanię prezydenckąSceptyczny w stosunku do propozycji premiera jest Janusz Piechociński z koalicyjnego PSL. Jego zdaniem zmiany są niemożliwe do przeprowadzenia w tak krótkim czasie. Piechociński ocenia słowa Tuska jako rozpoczęcie kampanii prezydencko-parlamentarnej, "w której proponuje wszystko gdzie można, na potrzeby sondaży opinii publicznych".
Poseł pytany czy PSL będzie skłonne poprzeć zmiany w konstytucji, odparł, że nie wie. Jak mówił, na razie są one zarysowane w oderwaniu od całości ustrojowej państwa. - Czekamy na konkrety premiera, żeby wskazał z jakimi siłami politycznymi chce realizować rozstrzelone postulaty - powiedział. - Dla mnie jest to kolejne - do tego się już przyzwyczaiłem - rzucanie co trzy dni wielkich pomysłów, które wypalają się po dwóch tygodniach - mówił. - Na etapie rozpoczęcia wielkiej, medialnej kampanii roku 2010-2011 premier przebija wszystkich i wszystko - dodał. Piechociński zaznaczył, że on sam nie aprobuje takiego sposobu uprawiania polityki.
Poseł uważa, że za słowami premiera nie pójdą żadne kroki. - To jest klasyczne rzucenie opinii publicznej nowych, oczekiwanych tematów, w których zyskuje sam Donald Tusk oraz PO, w oderwaniu od realnych problemów kraju - mówił. Piechociński zaznaczył, że premier, mówiąc o zmniejszeniu liczby posłów i senatorów, wpisał się w akcję prowadzoną przez tabloidy. - Widać jest bardzo przywiązany do bliskiej łączności z mediami tabloidalnymi - ocenił.
PO: "Tusk naprawi ustrój Polski"Propozycje premiera Tuska chwali wiceszef klubu PO, były minister w kancelarii premiera, Rafał Grupiński. Grupiński uważa, że propozycje zmian w konstytucji - które przedstawił w sobotę premier Donald Tusk - uzdrowią ustrój polityczny w Polsce. Przyznał jednocześnie, że może być ciężko ze znalezieniem poparcia dla tych zmian - "przy obecnej koalicji PiS i SLD".
- Zmiany są rewolucyjne, ale są zgłaszane w takim momencie, w którym jest możliwe ich przeprowadzenie. Będą rozmowy i konsultacje polityczne, zobaczymy jakie będą ich efekty. Na chwilę obecną nie wiem, nie jestem wróżką - skomentował szansę na wejście w życie pomysłów premiera Grupiński.
Zgodnie z propozycją premiera pełną odpowiedzialność za władzę wykonawczą w państwie ponosiłby "gabinet, wspierany przez większość parlamentarną". Już w kolejnych wyborach prezydent miałby być wybierany przez Zgromadzenie Narodowe, nie powinien też mieć prawa weta. Premier chciałby również zmniejszenia wielkości obu izb - Sejmu i Senatu. Opowiada się też za wyborem senatorów w okręgach jednomandatowych, a posłów - według ordynacji mieszanej.
Polskie Radio, PAP, arb