Co sądzi o Grzegorzu Napieralskim i co polityka Lewicy łączy z Jarosławem Kaczyńskim – mówi Stefan Niesiołowski, wicemarszałek Sejmu z PO w rozmowie z Grzegorzem Łakomskim
Ma pan w rodzinie tradycje powstańcze. Dostrzegł pan u siebie takie ciągoty?
Gdyby w Polsce wybuchło powstanie przeciwko komunizmowi, na pewno wziąłbym w nim udział. Jednak nie wybuchło.
Ale chciał pan wysadzić Muzeum Lenina w Poroninie.
Chcieliśmy zaszkodzić komunistom przez zniszczenie ich symbolu. Nie udało się tego zrobić. Ale to nie był nasz główny cel. Organizacja Ruch działała pięć lat, a tym zajmowaliśmy się przez dwa miesiące. Udało nam się za to zrzucić tablice na Rysach. Namalowałem też słowo „Katyń" na pomniku przyjaźni polsko-radzieckiej.
Przez plan poczęstowania Lenina bombą na początku lat 70. trafił pan do więzienia i nauczył się pan grypsować.
Grypsera to jedyny obcy język, jaki opanowałem (śmiech). Siedziałem w więzieniu ponad cztery lata. Grypsera nie jest trudna. To około 200 słów. Nie sposób się nie nauczyć.
Na przykład?
Kopsnij zajarać. Nie można powiedzieć „daj", bo to ciężka obelga. Glany to buty, mana to kobieta, szamać to jeść, kojo to łóżko, kanioła to klawisz. Część tych słów przeszła do potocznego języka. Po wyjściu z więzienia z Andrzejem Czumą przez jakiś czas mówiliśmy grypserą.
Jak wyglądały wtedy podziały w więzieniach?
Były dwie podstawowe grupy, które się zwalczały – grypsujący i niegrypsujący. Są też ci, którzy stoją z boku, i ci starsi, czyli zgredy.
Jest też dziardziacha, czyli ten, kto tatuuje. Miał pan takie doświadczenie?
Ja nie tatuowałem, ale wykonywałem rysunki, które odbite na chusteczce były przykładane do ciała, by dziardziacha mógł je odwzorować na skórze. To odpowiedzialna rola. Raz dziardziacha wytatuował połowę smoka pewnemu hanysowi, czyli człowiekowi ze Śląska. Problem się zaczął, gdy jeden recydywista powiedział, że smoki tak nie wyglądają. Przyszli do mnie, bym rozstrzygnął spór. Gdybym powiedział, że nie tak wyglądają smoki, to dziardziacha nie mógłby dokończyć tatuażu. Nie mogłem powiedzieć też, że tak wyglądają, bo bym się ośmieszył. Powiedziałem temu recydywiście, że kiedyś były takie smoki. Dzięki temu mogli dokończyć tatuaż hanysowi.
Więźniów politycznych było wtedy niewielu?
Oprócz członków Ruchu byli tylko bracia Kowalczykowie.
Skoro tak pan złagodniał, może potrafiłby się pan porozumieć nawet z Jarosławem Kaczyńskim?
Kaczyński to człowiek, z którym nie chciałbym mieć żadnych kontaktów. Niejednokrotnie kłamał na mój temat, mimo że wie, jaka była prawda. Oskarżał mnie o donosicielstwo. W książce, na którą się powoływał, jestem przedstawiony przyzwoicie. Może nie jako bohater, bo nie byłem bohaterem, ale jako przyzwoity człowiek. Podobnie kłamie, że go prosiłem o umieszczenie mnie na liście PiS. Od 10 lat nie zamieniłem z Kaczyńskim jednego słowa. Brzydzę się nim. Należy do tej kategorii ludzi, których nie chcę w ogóle widzieć koło siebie.
A pana ulubieni politycy na lewicy?
Ich też nie chciałbym wymieniać, bo im zaszkodzę.
Nie przesadza pan?
Nie. Ja sobie coś beztrosko powiem, a oni zapłacą za to cenę. Napieralski to mały dyktatorek. Taki mały Kaczyński.
Cały wywiad ze Stefanem Niesiołowskim przeczytasz w poniedziałkowym wydaniu tygodnika WPROST
Gdyby w Polsce wybuchło powstanie przeciwko komunizmowi, na pewno wziąłbym w nim udział. Jednak nie wybuchło.
Ale chciał pan wysadzić Muzeum Lenina w Poroninie.
Chcieliśmy zaszkodzić komunistom przez zniszczenie ich symbolu. Nie udało się tego zrobić. Ale to nie był nasz główny cel. Organizacja Ruch działała pięć lat, a tym zajmowaliśmy się przez dwa miesiące. Udało nam się za to zrzucić tablice na Rysach. Namalowałem też słowo „Katyń" na pomniku przyjaźni polsko-radzieckiej.
Przez plan poczęstowania Lenina bombą na początku lat 70. trafił pan do więzienia i nauczył się pan grypsować.
Grypsera to jedyny obcy język, jaki opanowałem (śmiech). Siedziałem w więzieniu ponad cztery lata. Grypsera nie jest trudna. To około 200 słów. Nie sposób się nie nauczyć.
Na przykład?
Kopsnij zajarać. Nie można powiedzieć „daj", bo to ciężka obelga. Glany to buty, mana to kobieta, szamać to jeść, kojo to łóżko, kanioła to klawisz. Część tych słów przeszła do potocznego języka. Po wyjściu z więzienia z Andrzejem Czumą przez jakiś czas mówiliśmy grypserą.
Jak wyglądały wtedy podziały w więzieniach?
Były dwie podstawowe grupy, które się zwalczały – grypsujący i niegrypsujący. Są też ci, którzy stoją z boku, i ci starsi, czyli zgredy.
Jest też dziardziacha, czyli ten, kto tatuuje. Miał pan takie doświadczenie?
Ja nie tatuowałem, ale wykonywałem rysunki, które odbite na chusteczce były przykładane do ciała, by dziardziacha mógł je odwzorować na skórze. To odpowiedzialna rola. Raz dziardziacha wytatuował połowę smoka pewnemu hanysowi, czyli człowiekowi ze Śląska. Problem się zaczął, gdy jeden recydywista powiedział, że smoki tak nie wyglądają. Przyszli do mnie, bym rozstrzygnął spór. Gdybym powiedział, że nie tak wyglądają smoki, to dziardziacha nie mógłby dokończyć tatuażu. Nie mogłem powiedzieć też, że tak wyglądają, bo bym się ośmieszył. Powiedziałem temu recydywiście, że kiedyś były takie smoki. Dzięki temu mogli dokończyć tatuaż hanysowi.
Więźniów politycznych było wtedy niewielu?
Oprócz członków Ruchu byli tylko bracia Kowalczykowie.
Skoro tak pan złagodniał, może potrafiłby się pan porozumieć nawet z Jarosławem Kaczyńskim?
Kaczyński to człowiek, z którym nie chciałbym mieć żadnych kontaktów. Niejednokrotnie kłamał na mój temat, mimo że wie, jaka była prawda. Oskarżał mnie o donosicielstwo. W książce, na którą się powoływał, jestem przedstawiony przyzwoicie. Może nie jako bohater, bo nie byłem bohaterem, ale jako przyzwoity człowiek. Podobnie kłamie, że go prosiłem o umieszczenie mnie na liście PiS. Od 10 lat nie zamieniłem z Kaczyńskim jednego słowa. Brzydzę się nim. Należy do tej kategorii ludzi, których nie chcę w ogóle widzieć koło siebie.
A pana ulubieni politycy na lewicy?
Ich też nie chciałbym wymieniać, bo im zaszkodzę.
Nie przesadza pan?
Nie. Ja sobie coś beztrosko powiem, a oni zapłacą za to cenę. Napieralski to mały dyktatorek. Taki mały Kaczyński.
Cały wywiad ze Stefanem Niesiołowskim przeczytasz w poniedziałkowym wydaniu tygodnika WPROST