Zgodnie z harmonogramem przyjętym przez komisję śledczy mieli najpierw zajmować się przebiegiem procesu legislacyjnego w Sejmie i w rządzie. Od początku stycznia sejmowe śledztwo miało się zacząć koncentrować na udziale posłów i senatorów w tzw. aferze hazardowej. Drzewiecki i Chlebowski - według materiałów CBA - mieli podczas prac nad projektem zmian w ustawie o grach i zakładach wzajemnych lobbować na rzecz biznesmenów z branży hazardowej. Obaj politycy odrzucają zarzuty, ale w wyniku tzw. afery hazardowej stracili stanowiska. Według Neumanna nawet jeśli już w przyszłym tygodniu komisja wznowi prace i otrzyma materiały niejawne z CBA i ABW, to i tak przesłuchanie Drzewieckiego i Chlebowskiego będzie realne najszybciej w ostatnim tygodniu grudnia, w przerwie między świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem. "Najbliższy termin zaproszenia tych świadków to jest koniec grudnia, nie da się szybciej" - powiedział Neumann.
PiS wyrzucone z komisji
Po powołaniu hazardowej komisji śledczej (na początku listopada) jedynymi posłami, którzy mieli certyfikaty dostępu do informacji niejawnych, byli politycy PiS Beata Kempa i Zbigniew Wassermann (wcześniej pracowali już w komisjach śledczych). Reszta posłów z komisji musiała wystąpić o dostęp do informacji niejawnych; procedura w sprawie każdego z nich nadal się toczy. Neumann poinformował, że w środę miał ostatnią rozmowę z funkcjonariuszem ABW na ten temat. Poseł Platformy ma nadzieję, że już w przyszłym tygodniu będzie miał możliwość wglądu do dokumentów opatrzonych klauzulą tajności. Rzeczniczka ABW Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska nie chciała odpowiedzieć kiedy dokładnie zakończy się procedura przyznawania certyfikatów. Jak podkreśliła w rozmowie z, Agencja dołoży wszelkich starań, by zakończyła się ona jak najszybciej. Dodała jednak, że zgodnie z prawem może to potrwać nawet do trzech miesięcy.
Problem w tym, że do komisji - jeśli nie wrócą do niej posiadający certyfikaty posłowie PiS - mogą trafić osoby, które nie będą miały dostępu do informacji niejawnych. Neumann przyznał, że jeśli tak się stanie i osoby te nie będą chciały przesłuchiwać głównych świadków bez dostępu do informacji niejawnych, nie powiedzie się plan szybkiego przesłuchania Chlebowskiego i Drzewieckiego. "Nie można moim zdaniem przesłuchać Chlebowskiego ani Drzewieckiego, nie mając materiałów operacyjnych CBA; PiS ma w klubie osoby, które posiadają certyfikaty, ale oczywiście jeśli będą chcieli przedłużać (prace komisji - red.), to ich nie dadzą" - dodał.
Będzie reasumpcja głosowania?
Neumann uważa, że pomysł klubu PiS, aby przeprowadzić reasumpcję piątkowego głosowania komisji o wyłączeniu z jej prac Kempy i Wassermanna, jest - jak to określił - "prawnie absurdalny". "Dziś komisja liczy pięciu członków, o jakiej reasumpcji możemy mówić. Przecież w komisji nie ma już posłanki Kempy i posła Wassermanna" - zaznaczył. Szef komisji Mirosław Sekuła tłumaczył we wtorek, że nie może być mowy o reasumpcji, bo nie ma wątpliwości co do prawidłowości poprzedniego głosowania. Zdaniem Neumanna PiS powinno przestać zabiegać o powrót do komisji Kempy i Wassermanna i wystawić do niej nowych kandydatów, najlepiej z certyfikatami dostępu do informacji niejawnych. "Myślę, że politykom PiS bardzo zależy na przesłuchaniu Chlebowskiego i Drzewieckiego, więc ostatecznie to zrobią, wskażą innych kandydatów" - spodziewa się poseł PO. Jednak PiS na razie nie zamierza rezygnować z walki o powrót do komisji Kempy i Wassermanna. Poseł tego klubu Andrzej Dera wskazał inną - niż reasumpcja głosowania - możliwość ponownego włączenia ich w skład śledczych. Jak podkreślił, posłowie ci mogliby wrócić do komisji przez ponowny ich wybór przez Sejm. Zakładając, że PiS miałoby w takim głosowaniu poparcie klubu Lewicy w tej sprawie (przedstawiciel Lewicy w komisji Bartosz Arłukowicz był przeciwko odwołaniu Kempy i Wassermanna), ugrupowanie musiałoby jeszcze zdobyć głosy PSL. Dera zapewnia jednak, że póki co nie ma żadnych rozmów z ludowcami w tej sprawie.
Dera podkreślił, że PiS "nie szuka poparcia dla rozwiązań politycznych", natomiast chce, by pozostałe klubu kierowały się przepisami prawa w ocenie całej sytuacji. Jego zdaniem nie może być mowy o tym, że w działaniach Kempy i Wassermanna w czasie prac - za rządów PiS - nad jednym z projektów zmian w ustawie hazardowej były jakieś nieprawidłowości, a co za tym idzie nie ma potrzeby ich przesłuchania. Tymczasem według PO Kempa i Wassermann muszą być przesłuchani, skoro w procesie legislacyjnym zgłaszali uwagi do projektu noweli ustawy hazardowej. Po publikacji środowej "Rzeczpospolitej", która napisała, że zmienia się strategia komisji, PO chce zastosować "ucieczkę do przodu" i dlatego jeszcze w grudniu mają być przesłuchani Chlebowski i Drzewiecki, politycy opozycji nie szczędzili słów krytyki pod adresem PO. "Jak się chce wyjaśnić prawdę, to nie trzeba szukać żadnej strategii, tylko trzeba wyjaśniać sprawę; strategii się szuka wtedy, gdy chce się kogoś oszukać" - mówił dziennikarzom w Sejmie Arłukowicz. Żartował, że "dobry termin" na przesłuchanie Drzewieckiego i Chlebowskiego - taki, by zainteresowanie opinii publicznej było jak najmniejsze - to wieczór wigilijny, natomiast - jak mówił - przesłuchanie premiera Donalda Tuska mogłoby się odbyć w Sylwestra.
"Robią nam wodę z mózgu"
W podobnym tonie wypowiadali się posłowie PiS. "Robią nam wodę z mózgu, wszystkim nam, obserwatorom sceny politycznej" - mówił na konferencji prasowej rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak. Kpił, że przesłuchania Drzewieckiego i Chlebowskiego PO zaplanuje zapewne w sylwestra. Wassermann krytykował PO za to, że nie ma racjonalnej koncepcji przesłuchiwania kolejnych świadków. "Mariusz Kamiński (były szef CBA) powinien być otwarciem sprawy, następnie po analizie dokumentów trzeba słuchać innych świadków, dzięki temu dojdziemy do tego, jakie sensowne pytania trzeba zadawać Chlebowskiemu, jakie sensowne pytania trzeba zadawać Drzewieckiemu. To nie jest tylko sprawa przesłuchania, tylko przerobienia materiału dowodowego" - argumentował Wassermann. Polityk wrócił też do piątkowego posiedzenia komisji, podczas którego Jarosław Urbaniak (PO) uzasadniając powody, dlaczego Wassermann ma być świadkiem komisji, powiedział, że jako koordynator specsłużb znał analizę CBA dotyczącą prac nad ustawą hazardową w rządzie PiS. "To było oczywiste kłamstwo" - oburzał się Wassermann. Urbaniak pytany o sprawę, przyznał, że się pomylił. Jak tłumaczył, usłyszał fragment wypowiedzi Wassermanna, z którego błędnie wywnioskował, że były koordynator służb specjalnych znał analizę. "Mea culpa" - oświadczył Urbaniak. Wassermann nie szczędził też słów krytyki innym posłom PO z komisji.
"Dla mnie pan Sekuła będzie się kojarzył z walizką pełną pieniędzy, pan Urbaniak zostaje kłamczuchem, a pan Neumann lobbystą" - mówił polityk PiS. Wassermann dodał (powołując się na publikację "Gazety Polskiej"), że Neumann był w konflikcie interesów, bo będąc dyrektorem banku inicjował ustawę, która ograniczała możliwości konkurowania Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo Kredytowych. "Czy to jest dobry probierz jego wiarygodności?" - pytał Wassermann. "Jedynymi osobami, które lobbowały przy ustawie o SKOK-ach, byli posłowie PiS. Myśmy pisali ustawę jawnie, otwarcie, z korzyścią dla SKOK-ów" - powiedział Neumann. Jego zdaniem łączenie tej sprawy z jego pracą w komisji hazardowej jest absurdalne. Jeżeli w przyszłym tygodniu uda się uzupełnić skład komisji, to śledczy wrócą do zaplanowanych na ten tydzień przesłuchań m.in. ministra finansów Jacka Rostowskiego, jego zastępcy Jacka Kapicy, a także szefowej tego resortu w rządzie PiS Zyty Gilowskiej. Wówczas powróci też temat wydłużenia prac komisji. Arłukowicz zapowiedział, że na najbliższym posiedzeniu komisji złoży wniosek o to, by komisja pracowała przynajmniej do końca kwietnia (ma pracować do końca lutego). Neumann chce natomiast, aby decyzję o ewentualnym wydłużeniu prac komisja podjęła dopiero pod koniec stycznia. Wtedy - jego zdaniem - będzie wiadomo jakie jest ewentualne opóźnienie. Na razie - jak zaznaczył - komisja straciła dwa tygodnie i o tyle na pewno powinna przedłużyć swoje prace. "Ale jeśli będzie nam brakowało miesiąca, to będę wnioskował o wydłużenie prac o miesiąc" - powiedział.
PAP, dar