Tajemnicze wydatki
Nie sposób ocenić ile dokładnie partie wydają na promocję swojego wizerunku ponieważ partie nie przedstawiają takich wyliczeń PKW. - Jedna partia może wydać środki na ten cel z subwencji, inna z darowizn, z rachunku bieżącego - mówi Krzysztof Lorentz z PKW. Same partie starają się zaś skrzętnie ukrywać kwoty wypłacane doradcom ds. PR i marketingu politycznego. Oficjalnie chodzi o tajemnicę handlową. Andrzej Wyrobiec, skarbnik PO, twierdzi, że ujawnienie takich informacji może "naruszyć interes przedsiębiorcy, za co grozi odpowiedzialność karna, w tym kara pozbawienia wolności do lat dwóch". Na tajemnicę handlową powołuje się również Adam Lipiński z PiS.
Wszystko kosztujeWiadomo jednak, że na reklamę polityczną partie wydają znacznie więcej niż np. na opłacanie ekspertów przygotowujących programy partii. Dla przykładu kampania telewizyjna przeprowadzona przez PiS w pierwszej połowie tego roku musiała kosztować partie kilkaset tysięcy złotych - choć i tak mogło być gorzej, bo za prezentowanie spotów w TV można zapłacić nawet kilka milionów złotych. Ale reklamy w TV to tylko wierzchołek góry lodowej. Kampania billboardowa, która kosztuje od kilku do kilkunastu milionów złotych. Za zorganizowanie konferencji prasowej trzeba zapłacić od 8 tys. zł do 100 tys. zł. Nawet obecność polityków w internecie kosztuje - za wykonanie strony należy zapłacić kilka tysięcy złotych, a za nakręcenie filmiku do sieci – od 2 tys. do 30 tys. zł.
Agencje proponują także szkolenia medialne (zachowanie przed kamerą, na konferencji, zajęcia z logopedą, z retoryki), minimum sześciomiesięczny kurs – od 12 tys. zł. Kursy z logopedą odbywają np. młodzi posłowie SLD. W sumie Sojusz inwestuje w nich blisko 35 tys. zł rocznie.
"Rzeczpospolita", arb