Tusk zapytany czy, jego zdaniem, w polskiej polityce jest zbyt dużo agresji przyznał, że chciałby, aby było jej mniej. - Niektórzy politycy mniej rozumieją wymogi współczesnej komunikacji z ludźmi. Nie wszyscy docenili znaczenie uśmiechu, nie tylko w polityce, ale i w życiu codziennym - powiedział. Premier wspominał też swoje czasy uczniowskie. Podkreślił, że w podstawówce miał bardzo dobre oceny z wyjątkiem sprawowania. - W liceum coraz częściej obrywałem lufy z matematyki fizyki, a nieźle radziłem sobie z przedmiotami humanistycznymi - powiedział. - Na pewno nie byłem jakiś wzorowy, nie byłem na pewno prymusem. Trochę kłopotów sprawiałem też zachowaniem. W finale wyszedłem na prostą - ocenił. Okazuje się, że problemem dla młodego Tuska był charakterystyczny sposób wymawiania "r", który sprawiał, że starsi uczniowie znęcali się nad nim zmuszając go do mówienia słów "rura" i "rower". Nie dziwne więc, że Tusk postanowił zostać premierem - dzięki temu to inni muszą się do niego zwracać w ten sposób, a on przynajmniej jeden wyraz z "r" wyeliminował ze słownika. Tylko dlaczego wiedząc o swoim problemie zdecydował się nazwać partię Platformą?
PAP, arb