- Informacja o tej sprawie oczywiście została przekazana do biura współpracy międzynarodowej w Komendzie Głównej Policji, co oznacza, że współpracujemy w tej sprawie ze wszystkimi agencjami w Europie i na świecie, tj. Europolem, Interpolem i innymi. Natomiast zakres informacji i rodzaj ich przekazywania zależy od decyzji prowadzących śledztwo. To oni o tym decydują - wyjaśnił rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak. Pytany, czy w sprawie pojawiły się jakieś informacje wskazujące na międzynarodowe powiązania, rzecznik powiedział jedynie, iż "charakter sprawy mógł na to wskazywać".
Obecnie sprawą kradzieży zajmuje się zespół policjantów z komendy wojewódzkiej oraz z Oświęcimia. To kilkudziesięciu funkcjonariuszy. Badają trzy hipotezy dotyczące sprawców. Pierwsza zakłada prowokację neonazistów, druga kradzież na zamówienie, a ostania zemstę osoby, która pracowała w przeszłości w muzeum. Wykluczona została wersja, że za kradzieżą stoją tak zwani złomiarze. Policjanci dokładnie przeszukali już okolice byłego obozu. Nic istotnego nie znaleźli.
Historyczny napis znad obozowej bramy został skradziony w piątek nad ranem. Według policji oraz przedstawicieli Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, kradzież nie była przypadkowa. Sprawcy wiedzieli jak wejść na teren placówki, w jaki sposób zdjąć napis, a także znali sposób działania wartowników oraz rozmieszczenie monitoringu. Na osobę, która przyczyni się do znalezienia sprawców i odzyskania zabytku, czeka 115 tysięcy złotych nagrody.
Brama główna w obozie Auschwitz I, jako jedyna w całym obozie, została wykonana na rozkaz Niemców przez polskich więźniów politycznych. Zostali oni przywiezieni jednym z pierwszych transportów przybyłych z Wiśnicza na przełomie 1940-1941 roku. Napis nad bramą - "Arbeit macht frei" (Praca czyni wolnym) - który jest jednym z symboli obozu, wykonali więźniowie z komanda ślusarzy pod kierownictwem Jana Liwacza.PAP, arb