Borys: podpisy zbierali działacze związku na całej Białorusi
"Sowietskaja Biełorussija" nazywa odezwę ZPB "kolektywną skargą" i zarzuca jej autorom, że "nie brzydzą się żadnymi metodami w celu zebrania podpisów". Według dziennika "w razie potrzeby ludzie tacy są w stanie brać nazwiska z książek telefonicznych i z nagrobków cmentarnych". Zdaniem autora artykułu Andżelika Borys uciekła się do "niskiego krętactwa" i pod odezwą znalazły się podpisy ludzi, którzy - "jak się okazało, nie tylko nie wiedzą o żadnych odezwach, lecz mają też blade pojęcie o Borys i jej marzeniach". Publicysta pisze, że przez pół dnia obdzwaniał rzekomych sygnatariuszy. Niektórzy z nich utrzymywali, że ich podpis mógł pochodzić z poparcia jakichś akcji kulturalnych lub też z danych, które zostawiali w kwestionariuszach wizowych czy przy ubieganiu się o Kartę Polaka. Borys wyjaśniła, że podpisy zbierali działacze ZPB od osób chętnych na terenie całej Białorusi. "Mamy zrobione ksero tych wszystkich list, a oryginały zostały wysłane" - wyjaśniła. Podkreśliła, że gazeta, cytując osoby, których podpisy uważa za sfałszowane, nie podaje żadnych nazwisk, a tylko imiona i imiona ojców.
Prezes ZPB przypomniała także, że list z października nie był pierwszym apelem do Łukaszenki. W ciągu pięciu lat listy do władz kierowała Rada Naczelna ZPB, osobiście Andżelika Borys, a teraz skierowali list członkowie związku. "Reakcja była różna. Generalnie reakcją była kolejna nagonka, taka jak jest teraz w prasie" - wskazała Borys. W jej ocenie "jest zadziwiające", że odpowiedź na pismo ze strony obywateli nastąpiła w prasie. "Te podpisy zostały skierowane do administracji prezydenta, do prezydenta (Alaksandra) Łukaszenki, a nie do 'Sowietskiej Biełorusi' " - wskazała. Na marcowym zjeździe ZPB, na którym Andżelika Borys została ponownie prezesem, zredagowano odezwę do prezydenta Białorusi, apelując o poparcie dialogu - jedynej drogi do załagodzenia konfliktu wokół organizacji, stanowiącego "przyczynę napiętych stosunków między Mińskiem i Warszawą".
"Nie trzeba się bać Karty Polaków"
W kwietniu administracja Łukaszenki odesłała odezwę wyjaśniając, że prezesem Związku Polaków na Białorusi jest Józef Łucznik i z nikim innym władze na tematy ZPB nie będą rozmawiać. We wrześniu nowym prezesem popieranego przez białoruskie władze ZPB został Stanisław Siemaszko. Środowa "Sowietskaja Biełorussija" nawiązuje również do Karty Polaka, pisząc, że Borys - za sprawą Warszawy - ma niemal monopol na podejmowanie decyzji, komu Kartę można przyznać. "To ona obecnie na podobieństwo apostołów ma oddzielać 'czystych' od 'nieczystych' i orzekać o właściwym składzie krwi pretendentów do Karty" - pisze publicysta. Powołując się na wypowiedzi delegatów zjazdu prołukaszenkowskiego ZPB, dodaje, że Karta coraz bardziej zmierza ku temu, by stać się instrumentem politycznym i skłócać białoruskich Polaków. Borys przypomniała: "Sam prezydent Łukaszenka powiedział, że nie trzeba się bać Karty Polaka". Zauważyła, że nie raz na temat karty padały wypowiedzi negatywne ze strony przedstawicieli Białorusi. "Powrót do tego tematu, moim zdaniem, jest jakby powrotem do kolejnej nagonki" - oceniła Andżelika Borys.
PAP, dar