Jak to było dawniej?
Na wigilię czekały nie tylko dzieci. Na wsi z rana gospodarz wybierał się do lasu po choinkę. Potem domownicy przystrajali drzewko. Zwyczaj stawiania choinki na tych ziemiach pojawił się około 1820 roku. Wcześniej stawiono snopek zboża, niekiedy nawet cztery snopki, w każdym rogu izby po jednym. Potem na stole pojawił się stroik, złożony nawet z kilku gałązek świerku, wetkniętych do jabłek. Jeszcze przed zapadnięciem zmroku gospodarz kropił wodą święconą dom i zagrodę. Czynił też znak krzyża w oborze, na progu i w żłobie. Potem spożywano kolację, która nie była wigilijna ale zwyczajna. Nie zwracano też uwagi na liczbę spożywanych dań. Dzieci czekały niecierpliwie na przybycie Szemla ze sługami. Biały szemel swoją konstrukcją przypominał nieco lajkonika krakowskiego. Był obwieszony dzwoneczkami, tańczył i podskakiwał przez ławy i stołki. Szemel miał łeb konia wykonany z drewna i obszyty skórą, a z tyłu kadłub osadzony na kiju. Jego orszak składał się z niedźwiedzia, bociana, kominiarza z drabiną, żebraczki, Żyda, szmaciarza, muzykantów i policjanta. Po wykonaniu przyśpiewek i otrzymaniu datków cały orszak z hałasem odchodził do następnej chaty. Na dawnej Warmii nie znano pasterki. W miastach została ona wprowadzona w okresie I wojny światowej.
PAP, dar