Więcej etatów, mniej wymagań
Liczba pracowników MSZ, po przyłączeniu z UKIE, zwiększy się o ok. 400 osób. Dyrektor generalny służby zagranicznej Rafał Wiśniewski ocenił, że pracownicy Urzędu nie powinni obawiać się zwolnień. - UKIE nie realizowało tych samych zadań co MSZ; skoro one się nie pokrywają, nie ma powodu mówić o zwalnianiu kogokolwiek. Nie zamierzamy nikogo się pozbywać - przekonywał. Pracowników departamentów MSZ, które będą zajmować się sprawami członkostwa Polski w UE, nie będą obowiązywać zasady takie jak w przypadku służby zagranicznej. Jako przykład Wiśniewski wymienił odmienne kwalifikacje potrzebne do objęcia funkcji dyrektora. Podkreślił, że aby zostać dyrektorem departamentu spraw zagranicznych, trzeba mieć stopień dyplomatyczny. - Natomiast w departamentach obsługujących sprawy unijne taki stopień nie jest już wymagany - dodał.
Z UKiE do dyplomacji?
Według Wiśniewskiego w praktyce oznacza to również, że w dziale spraw zagranicznych trzeba znać dwa języki obce na wysokim poziomie, tymczasem w dziale członkostwa w UE - wystarczy znajomość jednego języka na niższym poziomie. Dyrektor zapewnił, że dla pracowników z UKIE, którzy po pierwszym stycznia znajdą się w departamencie zajmującym się sprawami zagranicznymi, przewidziano specjalny tryb ułatwiający im uzyskanie stopnia dyplomatycznego. - Zgodnie z ustawą, jeśli przez trzy lata ktoś pracował w administracji rządowej, zdał egzamin na odpowiednio wysokim poziomie z jednego języka i złoży dokument wyrażający chęć przyjęcia do służby zagranicznej, uzyska członkostwo w tej służbie na trzy lata - wyjaśnił. W ciągu tego czasu - jak mówił - dana osoba będzie musiała zdać egzamin z drugiego języka oraz uczęszczać na kursy i szkolenia, by zwiększyć swoje kwalifikacje. Wiśniewski dodał, że gdyby ktoś w ciągu tych trzech lat nie zdał np. egzaminu ze znajomości drugiego języka, wówczas jego umowa o pracę może być rozwiązana.
Zarabiać sprawiedliwie
Pytany o różnicę zarobków między UKIE (gdzie wynagrodzenia były wyższe) a MSZ Wiśniewski ocenił, że te dysproporcje wyrównują się. Jak tłumaczył, lepsze zarobki pracowników w UKIE brały się stąd, że w Urzędzie było kiedyś znacznie więcej etatów niż faktycznie zatrudnionych osób. Dlatego - jak mówił - pieniądze były rozdzielane na nagrody i premie. - Jednak w tym roku wolne etaty zaczęto obsadzać osobami potrzebnymi do przygotowań Polski do prezydencji w połowie 2011 roku i w związku z tym worek z nagrodami zmniejszył się do rozmiarów małej sakiewki - tłumaczył. Wiśniewski ocenił, że pracownicy UKIE mogą mieć poczucie, że to z powodu połączenia z MSZ ich zarobki zmieniają się. - Będziemy się zatem starali, aby wyrównywanie wynagrodzeń nie odbywało się "do dołu", tylko "do góry", by nie zabierać komukolwiek - zapewnił.
PAP, arb