Poinformował, że podczas jego spotkania ze śledczymi pojawił się fakt, który z uwagi na poufność wymagał przesłuchania w trybie tajnym. Jak mówił, chodzi o dokument o charakterze poufnym, który powinien był do niego trafić, gdy był koordynatorem ds. służb specjalnych; obecnie jednak nie ma dowodu na to, że rzeczywiście trafił. Polityk nie chciał zdradzać szczegółów, powiedział jedynie, że chodzi o pismo mające charakter korespondencji pomiędzy służbami a koordynatorem ds. służb i że on był jedną z osób, które powinny być "na rozdzielniku".
Szansa na powrót do komisji?
Wassermann uważa, że jest szansa, że przesłuchujący go posłowie zrozumieli, że uwagi, które on zgłaszał w 2007 r. do projektu nowelizacji ustawy hazardowej nie mają znaczenia dla jego pracy w komisji. "Ta rozmowa miała czasami taki charakter ciepły, przyjazny, jakby ktoś chciał nadrobić złe wrażenie z poprzedniego spotkania" - ocenił poseł PiS.
Bartosz Arłukowicz (Lewica) powiedział dziennikarzom, że w czasie przesłuchania miał jedno "precyzyjne" pytanie do Wassermanna i na to pytanie otrzymał odpowiedź. Nie chciał jednak zdradzać szczegółów.
Arłukowicz: wątpię
Dodał, że komisja hazardowa powinna w końcu zacząć prace i przesłuchać głównych bohaterów tej afery, a nie zajmować się wątkami pobocznymi. Powiedział też, że przesłuchanie w trybie niejawnym niczego nie zmieniło w sprawie tego, że posłowie PiS - Wassermann i Beata Kempa - zostali wyłączeni z prac komisji śledczej. "Decyzja w tej sprawie została politycznie podjęta. Zmienić coś może tylko dobra wola polityków PO, a tej chyba brakuje" - ocenił.
"Posłowie Platformy Obywatelskiej potrzebują troszkę wiedzy o funkcjonowaniu służb specjalnych i tą wiedzę codziennie dostają coraz większą. Trzeba się z tego cieszyć. Każda forma edukacji, szczególnie w przypadku tej komisji, jest konieczna" - skwitował poseł Lewicy.
Na pytania dziennikarzy o przebieg niejawnego przesłuchania Wassermanna nie chciał odpowiadać przewodniczący komisji Mirosław Sekuła (PO). Przyznał tylko, że podczas przesłuchania dowiedział się czegoś "w przedmiocie prac komisji", co będzie miało wpływ na kolejne przesłuchania.
Również Jarosław Urbaniak (PO) nie chciał zdradzić szczegółów przesłuchania, zakrywając się jego tajnością. "Albo będę nieelegancki, albo złamię tajemnicę" - powiedział. Dodał jednak, że nie uzyskał od posła PiS wyczerpujących odpowiedzi i nadal ma wątpliwości. "Z pewnością parę rzeczy będę jeszcze chciał ustalić, ale nie wiem, czy do tego będzie konieczne przesłuchanie" - zaznaczył.
Pytany, czy to przesłuchanie potwierdziło słuszność decyzji o wyłączeniu posła PiS z komisji odparł, że ono nie służyło temu, aby "jeszcze bardziej udowodnić, że pan Wassermann nie powinien zasiadać w komisji hazardowej". "To, że pana Wassermanna nie powinno być w komisji, jest dla mnie oczywiste od grudnia, i to nie ma związku z tym, co się działo dzisiaj na tym tajnym posiedzeniu" - dodał.
Według Urbaniaka główną przyczyną usunięcia Wassermanna z komisji jest jego uczestnictwo w procesie legislacyjnym dotyczącym nowelizacji tzw. ustawy hazardowej i odpowiedzialność jako koordynatora ds. służb specjalnych za kontrolę procesu legislacyjnego.
"Posłowie PO chcą wyjść z twarzą"
We wtorek Wassermann dokończył te zeznania, które rozpoczął 28 grudnia ub.r. na otwartym posiedzeniu komisji. "Komisja śledcza tak zaskakująco się zachowuje, że nie wiem, czy nie będą mnie pytali o rozmiar butów i o wymiary w pasie" - powiedział Wassermann dziennikarzom przed przesłuchaniem. "Dzisiaj na przykład bardzo dużo czasu poświęcili wykształceniu pani poseł Kempy" - dodał, nawiązując do serii pytań posłów PO zadanych Beacie Kempie (PiS) przesłuchiwanej wcześniej we wtorek na otwartym posiedzeniu komisji śledczej.
Zdaniem Wassermanna, posłowie PO "szamoczą się" w komisji śledczej po to, by "z jakąkolwiek odrobiną twarzy wyjść z tego haniebnego przesłuchania jednego i drugiego".
We wtorek niedługo po rozpoczęciu tajnego przesłuchania posła PiS została ogłoszona przerwa w posiedzeniu komisji. Wassermanna ocenił wówczas, że ogłoszenie przerwy źle świadczyło o standardzie pracy komisji hazardowej i może zapowiadać "powtórkę tego, co było na jawnym posiedzeniu". "Komisja jest nieprzygotowana do zadawania pytań; nie ma dokumentów, nie ma eksperta" - mówił dziennikarzom poseł PiS.
"Na moje pytanie, dlaczego w tak wrażliwej i specjalistycznej wiedzy jak służby specjalne komisja nie wspomaga się ekspertem, przewodniczący odpowiedział: +muszę+. Skoro musi, to wie, dlaczego musi, i przerwa jest dlatego, by przynajmniej można było wiedzieć, o co pytać, i wiedzieć, o które dokumenty chodzi" - powiedział wtedy poseł PiS.
"Sekuła tak musi"
Zdaniem Wassermanna szef komisji Mirosława Sekuła (PO) "musi", ponieważ "takie jest polecenie tych, którzy czuwają nad tym, jak ma pracować komisja i co z tej pracy ma wynikać". "To przecież nie moje słowa, tylko prominentów PO, którzy powiedzieli, że ta komisja niczego nigdy nie wyjaśni; wiedzieli to z góry, zanim jeszcze Sejm zdecydował o powołaniu komisji śledczej" - powiedział poseł PiS.
"Jeśli tak wpływową osobę w sferze bezpieczeństwa, spraw wewnętrznych, służb specjalnych jak Grzegorz Schetyna przenosi się do Sejmu i premier mówi o wojnie i wiadomo, że płaszczyzną tej wojny może być komisja, to już dalej nie chcę spekulować, ale każdy może sobie dokończyć" - dodał Wassermann.
W jego opinii sposób prowadzenia posiedzenia komisji, "jest dramatyczny". "Dobrze, że dzieje się to za zamkniętymi drzwiami" - dodał Wassermann. Po godz. 14 poseł PiS powrócił na salę, na której zebrała się komisja śledcza, i przesłuchanie było kontynuowane.
Do przesłuchania Wassermanna w trybie niejawnym doszło na wniosek Urbaniaka. Poseł PO uzasadniał swój wniosek koniecznością skonfrontowania wypowiedzi świadka z niejawnymi dokumentami.
Wassermann - podobnie jak Kempa - został wyłączony z komisji śledczej w związku z tym, że w 2007 r. jako koordynator ds. służb specjalnych zgłosił uwagi do projektu zmian w ustawie o grach losowych i zakładach wzajemnych. Posłowie PO, którzy wnioskowali o wyłączenie dwójki posłów PiS, uzasadniali, że oboje uczestniczyli w procesie legislacyjnym, który bada komisja śledcza, i dlatego muszą stawić się przed nią jako świadkowie.
"Myśleliśmy, że jesteśmy w kłopocie i będziemy musieli się tłumaczyć z jakiś racjonalnych zarzutów. Teraz myślę, że powinniśmy milczeć, bo to, co robi komisja, jest kapitalnym argumentem za tym, jak bardzo jesteśmy potrzebni w tej komisji" - powiedział Wassermann we wtorek dziennikarzom, jeszcze przed swym przesłuchaniem.
pap, em